piątek, 27 grudnia 2013

A. Kłos, Całkowity koszt wszystkiego




„Mój samochód miał taki sen, że mieliśmy wypadek i on nie mógł mi pomóc. Przewróciliśmy się po prostu i on został ranny. (…) Wóz nie został ranny tak na poważnie, ale leciała mu krew. Więc ja zaczęłam płakać. (…) Od jakiegoś czasu podróżujemy razem i bardzo się z zżyliśmy przez wspólne siedzenie. Nie porzuca się przyjaciół tak łatwo. (…) Zjawili się jacyś ludzie, którzy zamiast nam pomóc, zepchnęli nas jak szmaty na pobocze. (…) Mówię mu już po obudzeniu, nie martw się, ludzie bywają dobry. Ale kto w to uwierzy? Zwłaszcza jak przeżył taką symboliczną śmierć”*.






O demaskowaniu absurdów społecznych współczesności było już sporo w literaturze.”Całkowity koszt wszystkiego” to takie małe pudełko koszmarów codzienności. Ta rozciąga się jednak całkiem swobodnie na rzeczywistość zewnętrzną i wewnętrzną; sny zmieszane z jawą, jawa drażniąca bardziej niż niejedna mara, jeśli podmiot to tylko porzucający klasyczne role i funkcje społeczne. Szukający, czy tylko rejestrujący?

Zacznijmy od tego, że rządzą tu scenki rodzajowe. „Całkowity koszt wszystkiego” to zbiór kilkudziesięciu opowiadań w stylu nieograniczanym tabu językowym i kulturowym. Czytelnik może spodziewać się paru „kurew” i „kutasów”, lesbijskiej miłości i kilku głębszych na dobry sen. („Odchyliłam kołdrę, żeby zobaczyć, jakie ma nogi i zdębiałam. Miałam na sobie białe bokserki, a między nogami kutasa. O kurcze, pomyślałam, tym razem przegięłam”**). Nie ma to rzecz jasna szokować (tak jakby w literaturze mogłoby coś jeszcze nas zaskoczyć), ale zrywać z resztkami intymności, dopełniać studia dosłowności w wyrażaniu emocji. Absurd sytuacji kontra szaleństwo nocy.

Dalej to już tylko obsesja patrzenia i odwracania widoku. Kłos skraca drogę od zdarzenia do zapisu, proza pozbawiona diakrytyki, zapisywana w tramwaju na kawałku starej gazety, dzieje się tu i teraz, podkręca tempo świata, upodabnia literaturę do obiektywu aparatu. Brak tu patosu, a więc i szumnej mitologii samej siebie. Podmiot występujący przeciw rolom kobiecym/męskim i tożsamościowy rozgardiasz będzie kojarzony z uwikłaniem w płeć, choć u Kłos brak litanii gorzkich żali przeciwko patriarchatowi. Bliżej tu do poszukiwania w otoczeniu karykaturalnie wyolbrzymionych kobieco-męskich masek i póz. Szukania głosu dla bolączek „polaczków”, dresów spod sklepu, czy Żyda z Birkenau.

„Jak byłam mała, ćwiczyłam mięśnie z prawdziwymi kulturystami. (...)Romek powiedział, włącz woksa , sobie poćwiczymy i usiedli. (…) Stanęłam na krzesełku, a romek powiedział,więc wziąłem ci ją w tej altance, wiesz w której, na stojąco. Nie było jak usiąść, jej ojciec ma tam grabie. Anetka się paliła, ta suka, bracie. Włącz tego woksa. A ja wciąż słuchałam”**.

Na to wszystko kładzie się opowiadanie (świata i siebie), powtarzanie i oswajanie. Opowiadanie bajek na nocne lęki, przegadywanie rzeczywistości i snów. Język jako zawór bezpieczeństwa, bo rzeczywistość nocna i dzienna okazuje się jednakowo koszmarna. Pozostaje wpisać się w ten komiksowy klimat, a żywa narracja Kłos, choć niczego w świecie nie zmienia, rejestruje jego wycinek. Bez przegadania, dosadnie i niezmiennie absurdalnie.

*A. Kłos, Mój samochód, [w:] tejże, Całkowity koszt wszystkiego, Wrocław 2009
**A. Kłos, Kutas, [w:] tejże, Całkowity koszt wszystkiego, Wrocław 2009
**A. Kłos, Altanka, [w:] tejże, Całkowity koszt wszystkiego, Wrocław 2009

Za książkę dziękuję wydawnictwu 
 i portalowi 


czwartek, 26 grudnia 2013

S. Szczepańska, Płaski koń

„Dawno donikąd nie jechałem. Może dlatego, że miałem dokąd pójść. Ale nie miałem gdzie zostać. Nie interesują mnie już wasze historie. Szukam pomówienia z kimś, kto ma oczy, uszy, myśli, usta, czucie. Kto wie, gdzie się zaczyna i kończy, gdzie jego trwanie jest mgliste, a gdzie wyraźne. Szukam pomówienia, bo daleki już jestem od posłuchania”*.

Proza (poetycka?) Szczepańskiej mieści się w Pomiędzy. Między fabułą i resztkami sennych majaków siłą napędową świata staje się medium języka. Ten, z jednej strony przysłania sensy, gubi wątki w gęstej metaforyce, z drugiej tworzy naddatek znaczeń.

„Płaski koń” to 9 krótkich tekstów dziejących się gdzieś na obrzeżach rzeczywistości i ułudy, z bohaterami bez tradycyjnych znamion tożsamości. Do zwyczajności dokopać można się tu jedynie poprzez warstwy słów. Nie będzie to łatwe. Szybciej doświadczymy marszu słoików, ataku nagich starców, zaklinowania pokojówek w bawialni, nieba patrzącego prosto w oczy. Warstwa pierwsza to w istocie metafora.

Kundera pisał gdzieś, że metafory to zjawisko wielce niebezpieczne**. Szczepańska nie traktuje jego ostrzeżenia zbyt poważnie i za metodę pisarską obiera gry słowne ponad fabularnością. Bardzo gęste teksty tworzy między innymi budowanie zdarzeń na rozbijaniu związków frazeologicznych traktowanych dosłownie („Nie czytam między wierszami, ponieważ nie ma już poezji”***). Odżegnując się od racjonalności, tak traktowany język otwiera się na wszechświat możliwości. Nie zawsze wykorzystanych. Proza Szczepańskiej jest nierówna i mocno fragmentaryczna. Debiut często balansuje na granicy banału/bełkotu, choć mocno chcę wierzyć, że pisanie autorki nie jest jedynie wyciąganiem słów z kapelusza.

Zakładając, że na ostateczny kształt dzieła literackiego każdorazowy wpływ ma czytelnik, możemy uznać „Płaskiego konia” za raj nadinterpretatorów. Pierwsze czytanie otumania językiem. Każde kolejne wydobywa nowe sensy. Im głębiej w tekst tym lepiej, bo choć proza Szczepańskiej nie jest dla wszystkich (zarzut bełkotu) ma szanse dotrzeć do co cierpliwszych. Tych zauroczy chociażby krajobraz Febry i Kombinatu, ni to zewnętrzny, ni wewnętrzny:

„Spędzając noce w Kombinacie, bywałem obciążony cudzymi snami. Kleiły się do mnie pod powiekami, tworzyły smutne błonki i prosiły o fuzję. Zimą rodziło się ich najwięcej, wszystkie były nieopierzone i rozpaczliwie mi bliskie, włączałem je więc w swoje cynamonowe szlaki metaboliczne. W ten sposób sennie indukowany smutek udawało mi się omijać w nieprzychylnej rzeczywistości. Nad ranem budził mnie śmiech, pierwszy dowód niepoczytalności. O świcie wszystko uciekało od śmierci i udawało życie”****.

Niejednoznaczność wytworzona zabiegami językowymi naznacza styl Szczepańskiej oniryzmem. Niemożność dotarcia do sedna tekstu budzi przyjemny niepokój odbiorczy, drażniący i zapadający w pamięć. Całość jest męcząca, często przegadana, ale niewątpliwie interesująca i językowo mi bliska. Jakkolwiek porozrywane i niedopowiedziane historie są kolejnym objawem literackiego (ludzkiego) Pomiędzy. Jeśli więc to kolejna katastrofa, to czemu nie piękna jak tym razem.

*S. Szczepańska, Pomówienia, [w:] tejże, Płaski koń, Wrocław 2011
** „Metafory są rzeczą niebezpieczną. Z metaforami nie należy igrać. Miłość może się narodzić z jednej metafory” (M. Kundera, Nieznośna lekkość bytu)
*** S. Szczepańska, Febra, [w:] tejże, Płaski koń, Wrocław 2011
**** S. Szczepańska, Kombinat, [w:] tejże, Płaski koń, Wrocław 2011

Za książkę dziękuję wydawnictwu
oraz portalowi:


wtorek, 17 grudnia 2013

M. Tabaczyński, Widoki na ciemność






"O czymkolwiek bym tu nie próbował pisać (…) chciałbym pisać o widoku na ciemną szarość. Widok na ciemność nie jest monotonny. W tej ciemności błyskają dwa wybauszone świecidła i sypie się zewsząd grad ognistych much. Widok na ciemność to jest widok na chaos. A widok na chaos ma w naszym świecie silny walor wszechobecności. Jeżeli z czymś warto walczyć, to może ze statycznością. (…) On, ten świat, jest chaotyczny. Świecidła, goniące nie wiadomo dokąd wiedźmy, wreszcie, grad ognistych much...*


Zakładając we wstępie pisanie wbrew statyczności z jaką objawia się powierzchowna warstwa rzeczywistości, Tabaczyński otwiera przed sobą przestrzeń złożoną z niewypowiedzianego (niezauważalnego, albo zwyczajnie pomijanego w codziennym oglądzie świata). Mamy więc podmiot obserwujący, ciało odczuwające i zapisujące owe doznania, kontra rzeczywistość wyraźnie rozdzielającą się na dwie strefy. Po pierwsze mitycznego dzieciństwa. Po drugie nadmiernej całej reszty. Na nie z kolei kładą się klasyczne bieguny wartościowania: ciało i duch, użyte jednak w nowej konfiguracji.

Dla formalności należy dodać, że „Widoki na ciemność” to zbiór eseistyczny, tematycznie szeroki i na pierwszy rzut oka, zupełnie przypadkowy. Obok wspomnień z dzieciństwa znalazło się tu miejsce dla szkiców o Brechcie, komedii romantycznej, dekonstrukcji spamu erotycznego, w końcu adoracji maszyny do pisania. Wszystko bogate intertekstualnie: od Barthes'a po Muminki, językowo poprawne i przyjemne w odbiorze. Na dodatek okazać się może, że każdy z elementów zbioru znajduje się na właściwym miejscu, bo trzeba być niezłym ignorantem, by nie zauważyć słów kluczy, które raz po raz powracają w tekstach.

Wspomniane zwielokrotnione dychotomie, według których dzieli się rzeczywistość podmiotu, przebiegają klasycznym podziałem: dzieciństwo-dorosłość, cielesność-duchowość. Tym razem jednak w miejsce negowanego ciała wpisuje się abstrakcja. Charakterystyczna dla dzieciństwa namacalność łączy się ze wspomnieniami doświadczeń czysto fizycznych: zapach drewna w starym maglu, widok kurzu wirującego w świetle przekazują minimum treści a zaskakują intensywnością.

 Dzieciństwo staje się przestrzenią wypełnioną obrazami i czynnościami. W odróżnieniu od dorosłości: gęstej od rzeczy, przepełnionej przedmiotami i faktami, które w natłoku zacierają się i tracą na znaczeniu, są rozmyte, abstrakcyjnie bezsensowne, nieważne. Jedyną szansą na zbliżenie się do niej ma dać język.

Nazywanie, a więc namacalne ustanawianie istnienia, ma umocnić nowy świat, w którym jedynym aktem społecznego rytuału są zakupy, a wspomnienia są bardziej materialne niż rzeczywistość dziejąca się za rogiem. Ratunek w języku jest przede wszystkim ratunkiem samego aktu pisania: wspomnienie maszyny do pisania, zapisującej słowa w chwili ich tworzenia, staje się szansą na zachowanie namacalności. Ciało kontra oderwanie od niego, doświadczanie rzeczywistości poprzez ciało kontra szum informacyjny, prawda kontra epidemia sztuczności. Jest diagnoza, może nawet i wyjście ewakuacyjne. To jednak okazuje się zajęciem wstydliwym i niegodnym, kto to widział pisać o pisaniu.

„Widoki na ciemność” nie są zbiorem oczywistym, a próba jednoznacznej (nad)interpretacji wydaje się w ich wypadku nie tyle szkodliwa, co niemożliwa. Pamiętając, że ciemność jest pulsującym chaosem, o tyle strasznym co interesującym, warto spojrzeć na nią przez pryzmat Tabaczyńskiego. Okazuje się niespodziewanie, że ma on „ten sam widok – co ja, na ciemność”. Co nastraja całkiem melancholijnie**.


*M. Tanaczyński, Widoki na ciemność, Wrocław 2013, s. 5-6.
**T.Bernhard z motta do „Widoków na ciemoność”

Za książkę dziękuję wydawnictwu 

 oraz portalowi


Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych


„Pamiętacie Bajkę O Dziewczynce Z Zapałkami? Te Święta Dla Wielu Nie Muszą się tak Skończyć!”

Pomimo, iż Unia Europejska jest jednym z najbogatszych rejonów na świecie, to 17% Europejczyków ma tak ograniczone dochody, że nie może zaspokoić podstawowych potrzeb życiowych.
„Wykluczenie społeczne”, podobnie jak „społeczeństwo obywatelskie”, jest obecnie najpopularniejszym i najczęściej używanym terminem w sferze działalności organizacji pozarządowych, socjologii, polityki społecznej. Wykluczenie jest odmieniane przez wszystkie przypadki, na walkę z nim wydawane są miliony złotych (w skali świata miliardy dolarów) tymczasem nic się nie zmienia, wręcz przeciwnie, osób wykluczonych jest coraz więcej i to nie tylko w Polsce, ale na całym globie.” * (Marcin Janasiak)
Podzielmy się tym co mamy, wiedzą zapisaną w książkach, mamy ich tak wiele… I z wielu już dawno wyrośliśmy… Podzielmy się wiedzą i szczęściem, które nam te twory przyniosły, nie bądźmy obojętni… Podarujmy w te święta książkę ukochanym, bliskim, podzielmy się Naszym szczęściem z obcymi, którzy go jeszcze nie zaznali…

W oparciu o decyzję Ministra Administracji i Cyfryzacji o numerze 426/2013, w przedświątecznych okolicznościach mikołajowych i gwiazdkowych, Stowarzyszenie Sztukater ogłasza ogólnopolską zbiórkę książek oraz darowizn, które zostaną przekazane placówkom zajmującym się walką z wykluczeniem społecznym . Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych a w tym szczególnym okresie zdziałamy cuda…

Dzięki Waszej pomocy i przy Waszym wsparciu postanowiliśmy w te święta obdarować wiele placówek, których do tej pory nie stać było na stworzenie obszernych miejsc kulturalnych zwanych księgozbiorem podręcznym. Miejsc w których dawne historie literackich bohaterów ożywają na nowo, miejsc w których rzeczywistość roztacza nowe horyzonty, miejsc, w których w te święta na wielu twarzach chociaż na chwile zagości uśmiech… Nie bądźmy obojętni wobec naszych bliźnich, podzielmy się również z nimi chwilami naszych literackich uniesień, kulturą i historią zapisaną w skarbnicach wiedzy, zwanych książkami…

Pamiętajcie o życzeniach świątecznych, do każdej paczki prosimy o dołączenie kartki świątecznej z odręcznie wypisanymi życzeniami (bez danych osobowych adresata, z dedykacją), która w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia zostanie przekazana osobom bezdomnym w schroniskach. Ten szczególny gest pozwoli im również poczuć magię świąt i choć na chwilę stać się częścią Waszych rodzin… Wspomóżmy bliźnich słowem pisanym, życzmy Im spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia…

Co zbieramy?
*Książki ( wszelkiego typu, każdej ilości i tematyki… nie muszą być nowe!)
*Pieniądze (Dzięki dobrowolnym wpłatom ufundujemy wyposażenie wnętrza, w którym będzie znajdywał się księgozbiór, każda kwota się liczy!)
*wszelkiego typu artykuły biurowe (kredki, mazaki i co wam tylko przyjdzie do głowy!)
*oraz wszelkiego typu produkty (materiały), które wspomogą przeprowadzenie akcji

Ważne terminy:
Zbiórka darów trwa do 01 grudnia 2014!
Rozdysponowanie darów co kwartał!
Oficjalne rozliczenie zbiórki 10 grudnia 2014!

Podoba Ci się akcja, chcesz się przyłączyć? Opublikuj na swojej stronie plakat i info o akcji, zaproś znajomych, tak nie wiele wysiłku kosztuje a tak wiele znaczy!


Jak przekazać dary?
Wystarczy nadać paczkę z zawartością w środku na adres korespondencyjny poniżej.
Na stronie http://sztukater.pl/stwowarzyszenie.html na bieżąco będziemy informować o darach oraz ich ofiarodawcach!
Adres Korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
Z dopiskiem: „Święta z Książką”
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68

Jak przekazać wpłaty pieniężne?
Wystarczy przelew, każda kwota się liczy…
Akcja: „Święta z Książką”
konto bankowe: Bank Millennium SA
03 1160 2202 0000 0002 2944 5132
tytułem: „Święta z Książką”

Adres korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68
tel. 791566675
email: info@sztukater.pl
www.sztukater.pl

wtorek, 19 listopada 2013

K. Koja, Fetysz


 AUTOR: Kathe Koja
TYTUŁ: Fetysz
WYDAWNICTWO: Replika
LICZBA STRON: 344
OCENA: 7/10



„Wiedzieliśmy, że to gra, (…) staliśmy się świadomymi aktorami. Jak złamany szyfr, wiedza, którą raz się posiadło, zmienia perspektywę na zawsze, nie da się już patrzeć w inny sposób, wszystko można zmienić w magię, i na swój sposób właśnie to robiliśmy. Z naszą lichą pracą (…), ohydnym mieszkaniem, i hałaśliwymi sąsiadami z góry, którzy na przemian kłócili się i pieprzyli (…) zmyślaliśmy na ich temat historie, a potem wyśmiewaliśmy je, bo wszystko było dozwolone, wszystko istniało po to, by żartować, by brudzić i wywracać na nice. (…) Nigdy nie skrzywdziłem Sophie”*

Sophie i Jess od chwili poznania wiedzieli że należą do siebie nawzajem. Ich związek stał się punktem wyjścia nowego życia, odcinał się od przeszłości, zapewniał bezpieczeństwo całkowitego oddania. Rzeczywistość liczyła się dla nich o tyle, o ile wypełniana była razem: tymczasową pracą, nocnymi wycieczkami ulicami miasta, tanim winem w upalny dzień, ale przede wszystkim grą, której reguły znali tylko oni – niemym poczuciem odrębności od reszty świata, życiem tylko po to, by być razem. I miało być tak zawsze. Ale któregoś dnia na ich orbicie pojawiła się Lena...

Nagle gra zmieniła reguły. Hipnotyzująca Lena zburzyła spokój kochanków i szybko zamieszkała w ich hermetycznym świecie. Po raz pierwszy zapragnęli czegoś więcej, niż dobrze znanych dotyków i ulubionych miejsc. Wyjątkowość Leny zachwycała wszystkich, każdy chciał ją mieć tylko dla siebie, grzać się w jej blasku. Ona jednak zapragnęła Jessa i Sophie, byli w końcu idealną realizacją jej idei, rozumieli ją bez słów.

„Fetysz, (…) to teoria mojego życia. (…) Wszystko przejawia się [przez niego], (…) przez ten sposób patrzenia. (…) Jesteście fetyszem dla siebie nawzajem. To przez siebie postrzegacie świat. Używanie siebie nawzajem, by go zmieniać, by go tworzyć. Waszą wersję świata. (…) To, że nie żyjecie tak po prostu jak inni, ale konstruujecie swoje życie, jak w sztuce, znaczenie rodzi się w oku patrzącego”**.

Odkąd rynek podbiły powieści E. L. James, wydawcy kuszą się na wrzucanie do szuflady: „erotyczny”, coraz to nowych pozycji w nadziei na dorównanie sukcesowi poprzednikom. Nie trzeba mieć złudzeń co do ich jakości. W takich okolicznościach strach pomyśleć co o „Fetyszu” może sądzić potencjalny czytelnik: fabuła oparta o schemat trójkąta, dwie kobiety, jeden mężczyzna, tajemnicza kochanka, która z dnia na dzień wprowadza się do mieszkania pary, żyjącej ze sobą od lat. Trąci banałem? Ale to przecież Koja! Tu nie ma miejsca na dialogi truizmów.

Talent autora ujawnia się najpełniej w sytuacjach, gdy kolejny raz trzeba opowiedzieć historię, którą znają już wszyscy. Jak wywrzeć wrażenie, że trójkąt kochanków zdarza się po raz pierwszy we wszechświecie? Koja, jako jedna z nielicznych to potrafi. I nie chodzi tu wcale o zaskakującą treść, ale o formę.

„Fetysz” to wiwisekcja emocji, rozkład na części pierwsze psychiki, stadium pożądania, obojętnienia, rozstania – opowieść z perspektywy uczuć, nie zdarzeń, stąd fabułę można by streścić w garści słów. Natężenie emocjonalności przemyconej w prostej językowo prozie wzmacnia hipnotyczny rytm, tak charakterystyczny dla autorki. Zdania często pozbawione interpunkcji zlewają się w ciągły potok myśli, dyrygują poziomem odczuć, przyklejają się do odbiorcy i zmuszają do przeżywania równie intensywnego co bohaterowie powieści.

Powieść Koji męczy i nie daje spokoju, nie można częstować się jej zbyt dużymi dawkami, w końcu irytuje przewidywalnością. Jednocześnie fascynuje magią języka, który stwarza z papierowych uczuć tak rzeczywistą iluzję współodczuwania. Kunszt autorki widać w detalach, niespiesznym tonie opisów, przyspieszającym do granic z całą bolesnością. Dzięki takiej prozie zwykłe czytanie, zmienia się w namacalne odczuwanie. 

*s. 19-20
**s, 73-75


poniedziałek, 11 listopada 2013

Noe. Za niegodziwość ludzi, Aronofsky, Handel, Henrichon



AUTOR: Aronofsky, Handel, Henrichon
TYTUŁ: Noe. Za niegodziwość ludzi
WYDAWNICTWO: SQN
LICZBA STRON: 72
OCENA: 7/10
 


Na ziemi spalonej mocą dwóch słońc, w otoczeniu barbarzyńskich hord wyniszczających resztki życia planety, mieszka Noe – mag, wojownik, ostatni z praworządnych. Ochrania potrzebujących, wierzy w przeżycie w zgodzie z naturalnym rytmem dni.

Ziemia nie przyjęła deszczu od tak dawna, że nikt już nie pamięta jego zapachu, mimo tego Noego zaczynają nawiedzać sny o zbliżającym się potopie.Co może wyjść, jeśli połączyć biblijny kanon i wyobraźnię Darrena Aronofskiego? Traktując składniki, jako jakość samą w sobie, można spodziewać się dzieła wybitnego. I tak jest w pewnym sensie. Wydany przez SQN komiks, bazujący na scenariuszu Aronofskiego, to przedsmak tego co widzowie ujrzą na wielkim ekranie na początku przyszłego roku.

Zapowiedziany na cztery części komiks o przygodach Noego, nie przypomina dotychczasowych dzieł Aronofskiego (por. np. „Pi”, „Requiem dla snu”, „Czarny Łabędź”). Pierwszy rzut oka na tom rozpoczynający serię dość jednoznacznie udowadnia, że kreowany świat będzie różnił się od pierwowzoru jedynie detalami. Te jednak genialnie rozbudują klimat łączący w sobie klasyczną fantastykę, postapokaliptyczne krajobrazy, zdehumanizowane potwory i uniwersalne wartości: ludzkie zło niezależne od czasu i miejsca, wieczną siłę cyklu życia, herosów ukrytych pod płaszczami włóczęgów.
O ile o jakości komiksu jako takiego służy siła wyrazu ilustracji, to grafiki do „Noego” autorstwa Niko Henrichona świadczą o genialnym przekazaniu maksimum treści fabularnej, przy minimalnym użyciu słów. Klimat zagłady budowany sepią i kontrastujące z nim błękity potopu, niesamowity dynamizm scen, precyzyjna kreska i konsekwencja jej użycia, świadczą o warsztacie na naprawdę wysokim poziomie. Przez typowy digital przebija się klasyczny ołówkowy szkic, całość łączy minimalizm w miejscu niedopowiedzeń. Rzetelnie zbudowane postacie i poprawna kompozycja kadrów są ilustracją przesłania – w miejsce tekstu, ten w istocie znany, staje się bazą do interpretacji, dla której kontekstem są z kolei grafiki Henrichona.

Jeśli ktokolwiek odważyłby się przywłaszczyć sobie kanoniczną historię i wyciągnąć z niej kolejne, zaskakujące dno, to tylko Darren Aronofsky. Dotychczasowe filmy ukazują, że potrafi wiele, komiksowa wersja Noego rozbudza jednak apetyt na znacznie więcej. Zaproszenie do współpracy Henrichona okazało się strzałem w dziesiątkę – jeśli ekranizacja chociaż w połowie dorówna komiksowi – sukces murowany. Pomijając bowiem wielkie nazwiska i podobnych rozmiarów nadzieje, trzeba szczerze przyznać, „Noe” to naprawdę dobry komiks. Wyróżnia się grafiką, pięknym wydaniem i nieprzegadaną treścią. Coś nowego w dzisiejszych komiksowych publikacjach.

D. Koontz, Odd Thomas. Diabelski pakt

AUTOR: Dean Koontz, Quennie Chan
TYTUŁ: Odd Thomas. Diabelski Pakt
WYDAWNICTWO: SQN
LICZBA STRON: 208
OCENA: 4/10
 
Spokojne miasteczko Pico Mondo niespodziewanie staje się areną kryminalnego wyścigu. Ktoś morduje dzieci, babysitter otrzymuje listy z pogróżkami od prześladowcy, w powietrzu wisi kolejna zbrodnia. Czas nagli, a trop szybko się urywa. Na szczęście lokalna policja ma wsparcie w... pewnym kucharzu z miejscowej naleśnikarni. Odd Thomas, mimo iż wygląda całkiem niepozornie, skrywa tajemnicę, która może pomóc w śledztwie. 

wtorek, 29 października 2013

G. Damico, Zgon

AUTOR: Gina Damico
 TYTUŁ: Zgon
WYDAWNICTWOFabryka Słów
LICZBA STRON: 405
OCENA: 6,5/10
 
Ostatnich tygodni z życia szesnastoletniej Lex nie możnaby nazwać najlepszymi. Letnie wakacje za pasem, a ona kolejny raz cudem uniknęła zawieszenia za pobicie kolejnej osoby w szkole. Rodzicom kończą się pomysły, jak okiełznać agresywną nastolatkę. Ostatnią deską ratunku wydaje się zaproszenie wuja Morta. Mała wieś, której próżno szukać na mapach i ciężka praca na farmie, mają przypomnieć Lex, jakim cudownym dzieckiem była jeszcze nie tak dawno. Mimo oczywistych sprzeciwów, nastolatka trafia pod opiekę wuja. Na odciętej od świata prowincji czeka ją sporo pracy, nie jednak takiej, jakiej mogłaby się kiedykolwiek spodziewać... 

czwartek, 10 października 2013

E. Carrere, Wąsy

AUTOR:Emmanuell Carrere
 TYTUŁ: Wąsy
WYDAWNICTWO: Wyd. Literackie
LICZBA STRON: 208
OCENA: 6/10
„ - Co byś powiedziała, gdybym zgolił wąsa?
Agnes (…) zaśmiała się lekko (…) - Tu byłby dobry pomył. (…)
A gdyby tak ją zaskoczył i naprawdę zgolił wąs? (…) Raczej nie potraktowała tego zamiaru poważnie (…). Podobał się jej w wąsem, sobie zresztą też, jakkolwiek odzwyczaił się od własnego widoku bez zarostu (…) Jeśli nowa twarz mu się nie spodoba, zawsze będzie mógł z powrotem zapuścić wąs. (…) Zaśmiał się bezgłośnie, jak dzieciak, który szykuje złośliwego psikusa, po czym wyciągnął rękę i sięgnął po nożyczki”*

Zaczyna się od niewinnego żartu. Pewnego wieczoru Marc decyduje się zgolić wąsy, które po latach goszczenia na jego twarzy, zdążyły stać się stałym elementem wyglądu. Jak wielkie musiało być jego zdziwienie, kiedy żona zdaje się niczego nie zauważać. A zaraz potem wszyscy, których zna, zgodnie twierdzą, że feralnych wąsów nigdy nie było...

poniedziałek, 23 września 2013

R. LaFevers, Posępna litość

AUTOR:Robin LaFevers
 TYTUŁ: Posępna litość
WYDAWNICTWO: Fabryka Słów
LICZBA STRON: 560
OCENA: 6/10

„Noszę ciemnoczerwone piętno, biegnące od lewego ramienia po prawe biodro, ślad po truciźnie, którą matka dostała od znachorki, by pozbyć się mnie ze swego łona. Według znachorki fakt, że przeżyłam, to nie żaden cud, a znak, że zostałam poczęta przez samego boga śmierci”*.

Los Ismae, niechcianej od chwili poczęcia, był z góry przesądzony. Wyszydzana przez współmieszkańców wioski, traktowana przez rodzinę jak zło konieczne, miała być jak najszybciej sprzedana przyszłemu mężowi. Bogowie chcieli jednak inaczej, w jednej chwili szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że dziewczyna z ofiary ma szansę stać się oprawcą...

czwartek, 1 sierpnia 2013

P. K. Dick, Płyńcie łzy moje, rzekł policjant

AUTOR:Philip K. Dick
 TYTUŁ: Płyńcie łzy moje, rzekł policjant
WYDAWNICTWO: Rebis
LICZBA STRON: 312
OCENA: 7/10

Ja nie istnieję, powiedział sobie. Nie ma Jasona Tavernera. Nigdy nie było i nie będzie. Do diabła z moją karierą – po prostu chcę żyć. (…) Znalazłem się na dnie, pomyślał. Nie mogę nawet zapewnić sobie fizycznego istnienia. Ja, człowiek, który wczoraj miał trzydziestomilionową widownię. Pewnego dnia jakoś ją odzyskam, ale nie teraz. Najpierw mam ważniejsze rzeczy do zrobienia”

Jednego dnia był na szczycie list przebojów, a jego wieczorny program oglądało 30 milionów widzów spijających mu każde słowo z ust, drugiego budzi się w obskurnym pokoju hotelowym, nie wiedząc skąd się tam znalazł. Pamięta kim jest, to Jason Taverner niezrównana gwiazda sceny muzycznej, której płyty sprzedają się w milionach egzemplarzy, niestety nikt poza nim nie może tego potwierdzić. Taverner po przebudzeniu z płytkiego snu oficjalnie przestaje istnieć, a to że wydaje mu się, że jest, kim był jeszcze wczoraj, równie dobrze może być bełkotem szaleńca...

środa, 31 lipca 2013

M. Marr, Opiekunka grobów

 AUTOR: Melissa Marr
TYTUŁ: Opiekunka grobów
WYDAWNICTWO: Replika
LICZBA STRON: 316
OCENA: 6/10
„ –Tyle piękna się marnuje – szepnęła Maylene, gdy ludzie rzucali kwiaty na kolejną trumnę. – Tak jakby trupom potrzebne były kwiatki. – Odwróciła się do Rebeki i spytała, patrząc z powagą: – Czego potrzebują umarli?
- Modlitwy, herbaty i odrobiny whisky (…) Potrzebują strawy.
- Wspomnień. Miłości. Wolności – uzupełniła Maylene”*.

Małomiasteczkowy spokój Claysville burzy fala brutalnych morderstw. Pierwsza ofiara, staruszka opiekująca się miejscowym cmentarzem, choć znaleziona we własnym domu w kałuży krwi, nie skłania policji do zajęcia się sprawą. O wiele ważniejsza wydaje się być kwestia jej szybkiego pochówku... Z tego powodu do miasta wraca Rebeka, wnuczka zmarłej. Choć strata babci wydaje się jej w tym momencie największą tragedią, nie może wiedzieć, że powrót do Claysville przyniesie ze sobą szereg niespodziewanych wydarzeń, które odmienią niejedno życie. Tymczasem giną kolejne osoby...

J. Brody, 52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca.

AUTOR: Jessica Brody
TYTUŁ: 52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca.
WYDAWNICTWO: Fabryka Słów
LICZBA STRON: 413
OCENA: 5/10


Lexington Larrabee ma wszystko: wielomilionową fortunę swojego ojca – rekina biznesu, hiper luksusowe życie, tłum fanów i śliczną buzię, która spogląda z wyższością na resztę świata z co drugiej okładki kolorowego czasopisma. Znana z bycia sławną i bogatą Lex, żyje od imprezy do imprezy, nie interesując się niczym poza własnymi przyjemnościami. Nie przejmuje się nawet za bardzo faktem, że właśnie po pijaku rozbiła swoje najnowsze auto – tatuś wszystko załagodzi odpowiednią dotacją. Ważne, że za kilka dni kończy 18 lat i z tej okazji uzyska prawa do swojego funduszu powierniczego, stanie się posiadaczką 25 milionów dolarów. Nie spodziewa się, że ukochany tatuś ma w związku z tym trochę inne plany...

piątek, 28 czerwca 2013

J. Savage, England's Dreaming. Historia punk rocka.


AUTOR: Jon Savage
TYTUŁ: England's Dreaming. Historia punk rocka.
WYDAWNICTWO: Axis Mundi
LICZBA STRON: 500
OCENA: 7/10

„Punk zjednoczył stylistów z przedmieść, nastoletnich uciekinierów, zatwardziałych radykałów z lat 60., gejów i lesbijki, artystów, kiboli, intelektualistów, fanów big beatu, wyrzutków wszelkiej maści"*. W jaki sposób? Przecież to proste: „wybierasz akord, brzdąkasz sobie i już masz muzykę”*. Nie ma chyba jednak gatunku, w którym muzyka staje się większym pretekstem do konfrontacji z rzeczywistością – społecznie radykalną, szczelnie zamkniętą obyczajowo. I choć krzykliwa reakcja na nią wydaje się oczywista, historia punk rocka udowadnia, że krzyczeć można na nieskończenie wiele sposobów.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

E. Ostrowska, Oto stoję w deszczu ciała

AUTOR: Eda Ostrowska
TYTUŁ: Oto stoję w deszczu ciała
WYDAWNICTWO: Jirafa Roja
LICZBA STRON: 151
OCENA: 8/10

„Czuję się pusta, głębinowa, dudnię i nie widzę innego porozumienia między mną a światem jak poprzez metal i pragnienie chwili. Zaciskam oczy, trzymam się kurczowo zrudziałego kota, sprzęty, lalki, szpilki, sondy cisną do porów mojego ciała, zagłuszają szum drzew w latrynie aorty. Odgłosy rosną, wyzwalają z kolorów, kształtów, poręczy i funkcjonują jako pionowa woda. Jestem z drewna i bodźca, a świat pulsuje okrutny i agresywny, umrę i słowo szumieć będzie pastelowo”*.

Jak opowiedzieć o świecie, który przysłania raz po raz granatowy kontur drzew i sznur noszony w lewej kieszeni (do skorzystania w odpowiednim momencie)? Skoro nad bilans zysków kładzie się pragnienie ucieczki do szpitala psychiatrycznego, rzeczywistość to tylko pretekst do projekcji siebie. Eda ma dwadzieścia lat i opowiada siebie w słowach, zawieszona pomiędzy bolesnym byciem i strachem kuszącego niebycia. 

niedziela, 19 maja 2013

M. Axelsson, Pępowina

AUTOR: Majgull Axelsson
TYTUŁ: Pępowina
WYDAWNICTWO: WAB
LICZBA STRON: 541
OCENA: 7/10

„- Dlaczego jest im tak trudno? - zapytała w końcu Margueritte. - Dlaczego całe życie jest dla nich takie cholernie trudne? Nie odpowiedziałam od razu (…). - Nie mam pojęcia. - Ale z dziewczynami też tak jest? (…) -Tak. Jest trudno. Bezgranicznie trudno. - Bo muszą być ładne i te rzeczy? - Nie tylko. Ale to też. (…) - Myślisz, że to nasza wina? (…) - Tak. Tak myślę. (…) -Ale jaki błąd popełniłyśmy? Co u licha zrobiłyśmy źle? (…) - Nie mam pojęcia”1.

Niespodziewanie silny sztorm nawiedza okolice szwedzkiej prowincji. Nielicznych pechowców zagubionych w ciemności ściągają z oddali światła przydrożnej karczmy u Sally. Chwilowe zamknięcie w oczekiwaniu na ratunek generuje powierzchowne więzi. W przypadkowych rozmowach wyjdą na jaw podobieństwa, w przemilczeniach długo skrywany ból. Karczma u Sally na jeden wieczór zgromadzi koszmary kobiet, zawody rodziców, cichy bunt ich dzieci.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Colette, Dialogi zwierząt

AUTOR: Sidonie Gabrielle Colette
TYTUŁ: Dialogi zwierząt
WYDAWNICTWO: WAB
LICZBA STRON: 201
OCENA: 7/10

„Dwunożni pojęcia nie mają o egoizmie, o prawdziwym egoizmie Kotów... (…) Psiaku bez manier i uprzedzeń czy potrafisz mnie zrozumieć lepiej niż oni? Kot jest gospodarzem, a nie zabawką! Czyżby Dwunożni, On i Ona, byli jedynymi istotami mającymi prawo do smutku, radości, wylizywania talerzy, złoszczenia się, snucia po domu w złym humorze? Ja również miewam swoje kaprysy, swoje smutki, swój zmienny apetyt, swoje godziny samotności poświęconej marzeniom kiedy odgradzam się od świata...”*.

Gdyby pozwolić dojść do głosu naszym zwierzętom domowym, co by miały do powiedzenia? Narzekałyby na monotonne posiłki, za krótkie spacery, a może w trakcie poobiedniej sjesty omawiałyby uniwersalne prawa wszechświata? Colette, znana przede wszystkim z serii o przygodach Klaudyny, oddaje głos manierycznej kotce Kiki i buldożkowi francuskiemu Toby'emu. Świat oglądany ze zwierzęcej perspektywy, w końcu może zrzucić maski i ukazać swoje prawdziwe oblicze.

niedziela, 21 kwietnia 2013

J. Cortázar, Niespodziewane stronice

AUTOR: Julio Cortázar
TYTUŁ: Niespodziewane stronice
WYDAWNICTWO: Muza
LICZBA STRON: 368
OCENA: 8/10

Jeśli istnieje twórca, którego podziwiam bezkrytycznie niezależnie od czasu, zmian w moim życiu, rozwoju/regresu intelektualnego, megalomanii, albo smaku na konfiturę wiśniową w środku nocy to jest to niewątpliwie Cortázar. Nasz związek trwa bez mała lat osiem, podczas których przeczytałam niemalże wszystko, co zostało wydane w języku polskim (zostawiając sobie na deser Autonautów i pół Modelu do składania, co by mieć, po co żyć jeszcze przez jakiś czas), zaczytałam Grę w klasy w sposób skandaliczny, nauczyłam się podstaw hiszpańskiego, by poczytać oryginały, stałam się jawnym wyznawcą jego boskości i gdy już godziłam się, z myślą, że kończą mi się możliwości wycieczek w cortazarowskie światy, pojawiły się Niespodziewane stronice.

sobota, 20 kwietnia 2013

A. Munro, Taniec szczęśliwych cieni

AUTOR: Alice Munro
TYTUŁ: Taniec szczęśliwych cieni
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
LICZBA STRON: 351
OCENA: 8/10

Rytm życia w prowincjonalnych, kanadyjskich miasteczkach sprzed lat biegnie jednostajnie, a ludzie o oczach, które widziały już wszystko, ze spokojem przyjmują codzienność, którą z rzadka zaburzają odwiedziny obcych, kolejna śmierć, albo wkroczenie w dorosłość. Świat nie wstrzymuje wówczas oddechu, a milczące przyzwolenie społeczności każe przejść z tym do porządku rzeczy. A mimo to czas zdaje się czasem stawać w miejscu, banalne wydarzenia nabierają przełomowych znaczeń, nieplanowane gesty zmieniają całe życie. Raz za sprawą gry światła odbitego od okna, raz słowa wypowiedzianego w samą porę.

środa, 17 kwietnia 2013

N. Haratischwili, Mój łagodny bliźniak

AUTOR: Nino Haratischwili
TYTUŁ: Mój łagodny bliźniak
WYDAWNICTWO: Muza
LICZBA STRON: 286
OCENA: 8/10

„Tulija mówiła, że kiedy kochamy, to nie kochamy po prostu mężczyzny (…). Że zawsze chcemy kochać wszystko i wszystkich w jednej osobie. (…) Mówiła, że potrzebujemy wszystkiego od jednego człowieka (…), że zawsze tęsknimy do tego, by zjednoczyć wszystkie osoby w jednej, i że w końcu ta tęsknota pozostawia w cieniu samą miłość. (…) Po raz pierwszy zakochałam się w Ivo kiedy miałam sześć lat”1.

Stella ułożyła sobie życie: wyszła za mąż, urodziła syna, zdobyła pozycję w redakcji. Była niemal szczęśliwa, prawie zapomniała o przeszłości. Ale któregoś dnia on po prostu wrócił i kazał jej pamiętać za nich oboje. Jej przybrany brat, kochanek, jednym spojrzeniem zaprosił do miłości, do bólu, do śmierci.

sobota, 13 kwietnia 2013

R. P. Evans, Michael Vey. Więzień celi 25

AUTOR: Richard Paul Evans
TYTUŁ: Michael Vey. Więzień celi 25
WYDAWNICTWO: Fabryka Słów
LICZBA STRON: 362
OCENA: 6/10

Życie czternastolatka nigdy nie jest specjalnie łatwe. Szczególnie kiedy nie jest się najpopularniejszym dzieciakiem w szkole, gwiazdą sportu, albo prześliczną czirliderką. Michael nie należy do żadnej z tej grup, a na dodatek od dziecka cierpi na zespół Tourette'a – w chwilach stresu na jego twarzy pojawiają się niekontrolowane tiki nerwowe. To oczywiście czyni go idealnym szkolnym popychadłem, które dla relaksu można zamknąć w szafce, albo zwyczajnie pobić. Niewielu jednak wie, że to całkiem niebezpieczna zabawa. Michael skrywa bowiem pewną tajemnicę...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Stosik kwietniowy

W końcu mogę powiedzieć, że mamy wiosnę. Jeszcze chwila i przeniosę się z czytaniem na parkową ławkę. Póki co stosy rosną, a ja oficjalnie nie wyrabiam: sezon maturalny w pełni - trzeba poratować nieszczęśników korkami ostatniej szansy, w końcu przemogłam się i zapisałam na kurs prawa jazdy, do tego joga, trochę filmów, rysunków, wyjazdów i spotkań, na książki pozostają tylko noce...

Recenzencko:
Od Sztukatera:
Richardson, Zaklinacz lwów
Savage, Historia Punk Rocka
Capek, Sprawa Makropulos
Tuwim x2

Od Oblicz Kultury:
Haratischwili, Mój łagodny blixniak
Cortazar, Niespodziewane stronice
Munro, Taniec szczęśliwych cieni
Axelsson, Pępowina

Od Fabryki Słów:
Evans, Michael Vey

Z biblioteki:
Grass, Blaszany bębenek
MacDonald, Co widziały wrony
Bengtsson, Submaino
Grzędowicz, Popiół i kurz

piątek, 5 kwietnia 2013

E. McCoy, Projekcja astralna dla początkujących

AUTOR: Edain McCoy
TYTUŁ: Projekcja astralna dla początkujących
WYDAWNICTWO: Illuminatio
LICZBA STRON: 249
OCENA: 6/10

Kiedy na początku lat 70. ubiegłego stulecia szanowany biznesmen i zdeklarowany racjonalista Robert Monroe wydał książkę „Podróże poza ciałem”, w której przyznał, że systematycznie potrafi przenieść się do rzeczywistości bytującej nieopodal fizyczności, świat oszalał. Eksterioryzacja, OBE, doświadczenia poza ciałem stały się faktem podlegającym badaniom naukowym, a nie tylko rozważaniom nad stanem zdrowia psychicznego, przyznających się do tego typu doświadczeń. Monroe otworzył furtkę, połączył naukowe dowodzenie z pragnieniem doświadczania magii. Faktem jest bowiem, że każdy może doświadczać projekcji astralnej, konieczne jest do tego jednak kilka ćwiczeń.