AUTOR:
Alice Munro
TYTUŁ:
Taniec szczęśliwych cieni
WYDAWNICTWO:
Wydawnictwo Literackie
LICZBA
STRON: 351
OCENA:
8/10
Rytm życia w
prowincjonalnych, kanadyjskich miasteczkach sprzed lat biegnie
jednostajnie, a ludzie o oczach, które widziały już wszystko, ze
spokojem przyjmują codzienność, którą z rzadka zaburzają
odwiedziny obcych, kolejna śmierć, albo wkroczenie w dorosłość.
Świat nie wstrzymuje wówczas oddechu, a milczące przyzwolenie
społeczności każe przejść z tym do porządku rzeczy. A mimo to
czas zdaje się czasem stawać w miejscu, banalne wydarzenia
nabierają przełomowych znaczeń, nieplanowane gesty zmieniają całe
życie. Raz za sprawą gry światła odbitego od okna, raz słowa
wypowiedzianego w samą porę.
15 opowiadań, które
składają się na debiutancki tom Munro, dziś określanej już jako
mistrzyni krótkich form prozatorskich, przenosi czytelnika w
powszedniość i swojskość minionych lat. Na pozór banalna fabuła
każdego z nich przedstawia wycinek z życia niczym nie
wyróżniających się bohaterów: matek szyjących suknie dla
dorastających córek, ojców odwiedzających miłość sprzed lat,
dzieci beznamiętnie oglądających ubój konia, w końcu
zdziwaczałych staruszek zza płotu, uciążliwych sąsiadów,
chłopców poznających smak pierwszych pocałunków. Zdarzenia
zatrzymane w kadrze wnikliwego obserwatora wyłaniają jednak często
drugie dno – w niedopowiedzeniu, wyrazie twarzy, albo nagłej
świadomości, za sprawą której życie nagle objawia jedną z tych
oczywistych prawd, które tylko czekają na odkrycie.
Styl Munro zachwyca już
od pierwszych stron. Potrafi ona bowiem w tak trudnej formie, jaką
jest opowiadanie, przekazać kompletną historię, a zarazem
pozostawić czytelnika z wrażeniem, że każdy oddzielny tekst jest
tylko kolejną wizytą w dobrze znanym świecie ulubionych bohaterów.
Konsekwencja i przenikanie podobnych motywów (choć oglądanych z
tak różnych stron) sprawia, że Taniec szczęśliwych cieni jest
spójnym rozważaniem nad tematami wyborów, dorastania, milczenia,
zderzenia marzeń i rzeczywistości. Rozważaniem nienachalnym i
dziejącym się w podtekstach – bardziej w obrazach niż w słowach,
gestach niż obietnicach.
„Muzyka, która płynie
(…) jest ulotna, wytworna i radosna – kojarzy się z wolnością
i poczuciem wszechogarniającego szczęścia pozbawionego egzaltacji.
(…) A najbardziej zdumiewające jest to, że (…) udaje się jej
dokonać czegoś, co zwykle bywa nieosiągalne – jej gra wywołuje
wszystkie te doznania bez żadnego trudu i nie ma najmniejszego
znaczenia fakt, że znajdujemy się w pokoju (…) w czasie
okropnego, budzącego mieszane uczucia popołudnia. (…) Starsza
pani nie wygląda jak magik, który dokonał czegoś niezwykłego i
obserwuje ludzkie twarze, by sprawdzić, jakie wywarł wrażenie (…).
Zachowuje się tak, jakby gra (…) w ogóle jej nie zaskoczyła,
jakby była czymś najzupełniej naturalnym i dającym zadowolenie;
ludzie którzy wierzą w cuda, nie podnoszą od razu wrzawy gdy są
świadkami jednego z nich”*.
Taka jest właśnie proza
Munro. Pokazuje wieczność z wyrozumiałym uśmiechem, lekko pokrywa
olśnienie banałem codzienności, odkrywa sensy w powtarzalnych
życiorysach, poza czasem, bez patosu.
Za książkę dziękuję:
oraz portalowi:
*A. Munro, Taniec szczęśliwych cieni, Kraków 2013, s. 349-350.
Pierwsza pozytywna recenzja tego zbiorku. Jednak do mnie coś tematyka opowiadań nie przemawia. Raczej sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńA ja, z tego co pamiętam, spotkałam się już z pozytywnymi recenzjami tego zbioru opowiadań, dlatego każda kolejna opinia utwierdza mnie w przekonaniu, że MUSZĘ zapoznać się z tą pozycją.
OdpowiedzUsuń