wtorek, 29 października 2013

G. Damico, Zgon

AUTOR: Gina Damico
 TYTUŁ: Zgon
WYDAWNICTWOFabryka Słów
LICZBA STRON: 405
OCENA: 6,5/10
 
Ostatnich tygodni z życia szesnastoletniej Lex nie możnaby nazwać najlepszymi. Letnie wakacje za pasem, a ona kolejny raz cudem uniknęła zawieszenia za pobicie kolejnej osoby w szkole. Rodzicom kończą się pomysły, jak okiełznać agresywną nastolatkę. Ostatnią deską ratunku wydaje się zaproszenie wuja Morta. Mała wieś, której próżno szukać na mapach i ciężka praca na farmie, mają przypomnieć Lex, jakim cudownym dzieckiem była jeszcze nie tak dawno. Mimo oczywistych sprzeciwów, nastolatka trafia pod opiekę wuja. Na odciętej od świata prowincji czeka ją sporo pracy, nie jednak takiej, jakiej mogłaby się kiedykolwiek spodziewać... 



Zgon – wieś pośrodku niczego, zaskakuje Lex od samego początku. O ile, widzenie kolorowych światełek wprawia ją w lekką konsternację, o tyle obowiązki, które przewidział dla niej Mort, wydają się być chorym snem szaleńca. Po krótkim wstępie, wujek wyjawia bowiem prawdziwy powód przyjazdu nastolatki i wręcza jej w prezencie... kosę. Lex zamiast doić krowy ma bowiem... zabijać śmiertelników. Kontynuując rodzinną tradycję, ma stać się mrocznym kosiarzem, którego zadaniem jest przeprowadzanie dusz na drugą stronę.

Jakby tego było mało, nie będzie tego robić w pojedynkę. W komplecie do kosy dostaje partnera – irytującego Driggsa, z którym od samego początku będzie systematycznie podbijać sobie oczy, a później, co przewidywalne, romantycznie trzymać się za rączki. I choć bycie Kosiarzem, wydaje się pracą marzeń, na drodze do chwały szybko zaczynają piętrzyć się trudności. Z jednej strony oryginalne talenty Lex, z drugiej plaga dziwnych morderstw, na które coraz częściej natykają się Kosiarze...

Ten całkiem oryginalny pomysł, który Damico przedstawia w „Zgonie” broni się nawet wykonaniem. Napisany zupełnie prostym językiem, z przewagą czarnego humoru i szczypty sarkazmu, okazuje się być zupełnie wciągającą powieścią, którą z przyjemnością można wciągnąć za jednym posiedzeniem. Mimo sporej przewidywalności w rozwiązywaniu wątków, momentami słabej motywacji i lekko wymuszonych dialogów, „Zgon” niewątpliwie wciąga i trudno się od niego oderwać.

Choć nie zabrakło tu potknięć, „Zgon” traktowany jako debiut pisarski, broni się lekkością stylu i całkiem przemyślaną konstrukcją całości. Pomyślany jako wstęp do historii Lex, którą można rozpisać na jeszcze kilka części, wykorzystuje potencjał pomysłu i kończy się w odpowiednim momencie. W samą porę, by zostawić czytelnika chorego z ciekawości co było dalej. Jakże typowe...

Jeśli by włożyć do garnka Posępnego Kosiarza Monty Pythonów, hałaśliwą muzykę, Edgara Alena Poe przemykającego w tle z krukiem i godną mu depresją, irytujących nastolatków i szczyptę humoru, istnieje duża szansa, że wyszłaby z tego mieszanka wybuchowa w konwencji „Zgonu”. Idealne na okolice Halloween, odczarowanie śmierci i zabawa utartymi motywami. Niewymagające, ale jakże przyjemne.

  Za książkę dziękuję wydawnictwu:
 

2 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawe tej lektury, a po Twojej recenzji mam pewność, że będę zadowolna

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety tej pewności nie mam, chyba nie dla mnie, za dużo... właściwie wszystkiego ;-)

    OdpowiedzUsuń