czwartek, 10 października 2013

E. Carrere, Wąsy

AUTOR:Emmanuell Carrere
 TYTUŁ: Wąsy
WYDAWNICTWO: Wyd. Literackie
LICZBA STRON: 208
OCENA: 6/10
„ - Co byś powiedziała, gdybym zgolił wąsa?
Agnes (…) zaśmiała się lekko (…) - Tu byłby dobry pomył. (…)
A gdyby tak ją zaskoczył i naprawdę zgolił wąs? (…) Raczej nie potraktowała tego zamiaru poważnie (…). Podobał się jej w wąsem, sobie zresztą też, jakkolwiek odzwyczaił się od własnego widoku bez zarostu (…) Jeśli nowa twarz mu się nie spodoba, zawsze będzie mógł z powrotem zapuścić wąs. (…) Zaśmiał się bezgłośnie, jak dzieciak, który szykuje złośliwego psikusa, po czym wyciągnął rękę i sięgnął po nożyczki”*

Zaczyna się od niewinnego żartu. Pewnego wieczoru Marc decyduje się zgolić wąsy, które po latach goszczenia na jego twarzy, zdążyły stać się stałym elementem wyglądu. Jak wielkie musiało być jego zdziwienie, kiedy żona zdaje się niczego nie zauważać. A zaraz potem wszyscy, których zna, zgodnie twierdzą, że feralnych wąsów nigdy nie było...


Początkowe zdziwienie bohatera szybko zmienia się w irytację. Znajomi umówili się, żeby splatać mu dowcip? Żona popadła w obłęd i przekonała wszystkich, by potwierdzali jej wersję? A może to on, z dnia na dzień przestał być szanowanym obywatelem Paryża, przeciętnym architektem, umilającym nudnawy żywot wizytą u przyjaciół, albo obiadem u rodziców, a stał się potencjalnym kandydatem na pacjenta oddziału zamkniętego? Wąsy to bowiem nie wszystko, z ich utratą całe życie Marca wywraca się do góry nogami – znikają fakty z przeszłości, nie ma już nic pewnego.

Skonstruowana na banalnym pomyśle, debiutancka powieść Carrere, dzięki zawrotnemu tempu i delirycznemu rytmowi wrzuca czytelnika wprost do umysłu szaleńca. Choć przewidywalna i utrzymana w konwencji ni to komedii pomyłek, ni sennego koszmaru, który zdaje się nie mieć końca, szybko opętuje odbiorcę, przyciąga językiem i konstrukcją tekstu.

Jeśli rozpatrywać „Wąsy” jako wprawkę literacką początkującego pisarza to zaskoczy precyzją i konsekwencją w wyborze metody realizacji, podkreślającej fabułę. Ponad treścią, którą zamknąć można w kilku zdaniach, kładzie się prędkość szaleństwa rozwijającego się raz to w umyśle bohatera, raz w świecie zewnętrznym. To klasyczna jazda bez trzymanki, a my możemy się tylko zastanawiać, czy to świat sypie się w posadach, czy znów daliśmy się oszukać i przyjęliśmy monolog wariata, za jedyną słuszną prawdę.

Późniejszy „Przeciwnik” Carrere na tle „Wąsów” wypada blado, ale wskazuje kierunek, który doprowadzi go do „Limanowa” - literatury faktu. W takim kontekście „Wąsy” wydają się być 'wypadkiem przy pracy', grą z groteską i czarnym humorem, inspiracją Toporem (vide: Chimeryczny lokator) – nawet jeśli wypadkiem to całkiem zabawnym i wartym uwagi.

Od absurdu do makabry – gdyby zebrać wszystkie chwyty z podręcznika kreatywnego pisania groteskowych opowiastek, do prozaicznego problemu dodać niezbyt wyraziste postacie, a akcję rozrzucić od Paryża do Hongkongu wyszedł by zarys Wąsów jak się patrzy. Pamiętając jednak, że całość skupia się na stylu, zyskujemy nową jakość. Bo choć forma przerasta treść, robi to w słusznym celu, a niedomówienie, z którym pozostawia nas autor, przekonuje, że w „Wąsach” owe wąsy są najmniej istotne.



1 komentarz:

  1. Całkiem ciekawie jak dla mnie to się prezentuje. Właściwie nie sądziłem, że ta książka będzie mnie w stanie zaciekawić, ale jednak ta forma (mimo, że przerasta treść) to czyniła :D

    OdpowiedzUsuń