środa, 30 maja 2012

K. Arthur, Kuszące zło


Stara prawda o tym, że zło nie śpi, zyskuje nowe potwierdzenie w kolejnym, trzecim już tomie serii „Zew nocy” o przygodach Riley Jenson. Kolejne spotkanie z dobrze nam znanymi bohaterami odbywa się jak zwykle wśród akompaniamentu strzałów, tupotu uciekających stóp oraz jęków rozkoszy. Departament jest o krok bliżej do rozwiązania sprawy makabrycznych badań genetycznych, które wydają się być zachcianką obłąkanego naukowca. Zanim to się jednak stanie, ktoś musi przedrzeć się do kryjówki wroga. Któż to może zrobić jeśli nie nasza dzielna Riley.

Żmudne śledztwo w końcu dało pozytywny rezultat. Departament ds. Innych Ras wpada na pewny trop powiązań bogatego naukowca – Deshona Starra i przedziwnych mutantów genetycznych, które raz po raz atakują pracowników biura. Riley wbrew własnym przekonaniom i niechęci do zabijania z szeregowej pracownicy musi stać się zawodowym strażnikiem. Od jej umiejętności będzie teraz zależeć bezpieczeństwo wielu osób. Czas nagli, Departament musi rozbroić przeciwników i udaremnić kolejny atak na swojego szefa. W takiej sytuacji brak doświadczenia muszą zrekompensować niezwykłe zdolności Riley, które w ostatnim czasie bardzo mocno ewoluowały.

Akcja z nieokreślonych terenów miejskich przenosi się do rezydencji bogatego szaleńca, który wynajmuje kobiety do pełnienia usług seksualnych oraz zabawiania gości krwawą walką na arenie. Riley musi wcielić się w jedną z desperatek, która za pieniądze zrobi wszystko. Będzie to ją kosztować nie tylko ból, ale i wyzbycie się resztek moralności. Jak możemy się spodziewać, autorka nie pozwoli, by misja przebiegła bez zakłóceń. Nie zdziwi nas więc niespodziewane pojawienie się kilku dawnych kochanków i wrogów, którzy chętnie pokrzyżują szyki Departamentu. Wątek relacji z Quinnem, tym razem ledwie zarysowany, przyniesie zapowiedź ciekawego rozwoju, który zapewne zostanie podjęty w kolejnych (sześciu) częściach.

Po raz pierwszy Arthur tworzy w powieści spójną i kompleksową fabułę, która nie składa się z bezwładnie porozrzucanych epizodów walki i seksu. W „Kuszącym źle” opowiada historię, której wątki wynikają z siebie, a cała akcja nie jest podporządkowana erotyzmowi. Liniowe trzymanie się obranego tematu w połączeniu z niezłym stylem pisarskim sprawia, że czytanie prozy Arthur po raz pierwszy nie jest dla mnie męczarnią, co więcej, momentami potrafi wciągnąć. Bohaterowie z bezwolnych kukiełek zmienili się w postaci dojrzalsze. Nie ma tu już naiwnych westchnień do przystojnych mężczyzn i ataków wampirzej zazdrości. Wszyscy wiedzą jakie stoją przed nimi zadania i ile zależy od powodzenia wspólnej misji. Tempo akcji wzrasta proporcjonalnie do rozwoju fabuły i choć możemy się domyślać, że Riley jak zwykle wyjdzie cało z opresji, budowane systematycznie napięcie w połączeniu z dewiacyjnym szaleństwem przeciwników sprawia, że całość z podrzędnego romansidła zmieniła się w kawał dobrej literatury sensacyjnej.

Choć nie zostanę fanką pisarstwa Keri Arthur trzeba sprawiedliwie przyznać, że z każdą kolejną książką seria ma się coraz lepiej. Pomijając fantastyczne postacie i mało prawdopodobną motywację ich zachowań, przedstawiany przez nią świat niewiele różni się od tego, który znamy z klasycznych thrillerów. Szybkie tempo i śmiały erotyzm przyciągają czytelników spragnionych czystej rozrywki, a to seria „Zew nocy” może niewątpliwie zaoferować. Obserwując tak pozytywny rozwój tomów, możemy się spodziewać, że kolejne części będą, ku uciesze fanów, jeszcze bardziej soczyste, krwawe i trzymające w napięciu. 

Czy tak będzie w istocie, przekonamy się na początku lipca, bo wtedy też wydawnictwo Erica przygotuje dla spragnionych wieści ze świata Riley, kolejny tom jej przygód.


Za książkę dziękuję wydawnictwu:


5 komentarzy:

  1. Jestem zainteresowana tą serią. :) Chętnie przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach całą tą serię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhh...bardzo chcę tę serię przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja koleżanka namawiała mnie do przeczytania tej serii, więc może skuszę się. Ja akurat lubię wątki erotyczne, więc myślę, że twórczość K. Arthura mogłaby spodobać mi się. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, nie wiem czy to dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń