„Ludzie często pytają, co zrobiłbyś w ostatni dzień życia. Tuż przed śmiercią. Czy spędziłbyś go z bliskimi? Czy może poszedłbyś do kasyna z całym swoim dobytkiem? Nie lubiłem takich pytań. Myślałem wtedy, skąd mam mieć pewność, że ten dzień będzie ostatni?”1
Zgodnie z ludzką
skłonnością do fascynacji nieznanym, tematyka związana ze
śmiercią stała się jedną z najbardziej popularnych w
literaturze. Autorzy prześcigają się w pomysłach, opisując
ludzki strach, cierpienie, czy w końcu pogodzenie się z faktem
odejścia. Wydawać by się mogło, że już nic nowego nie można
powiedzieć w tym temacie. W końcu niejednokrotnie obserwowaliśmy
perypetie bohaterów, którym zostało tylko kilka dni życia...
Debiutancka powieść
młodziutkiej Anny Marii Jaśkiewicz rości sobie prawo do zabrania
nowego głosu w kwestii spraw ostatecznych. W ciasno skrojonej formie
ukazuje tydzień z życia mężczyzny w wieku średnim, nauczyciela,
któremu niespodziewanie ginie terminarz, tylko po to by nagle się
odnaleźć i ogłosić, że na piątek zaplanowano jego śmierć.
Kiepski żart jednego z uczniów, czy samospełniająca się
przepowiednia?
Początkowo ignorowane wydarzenie, staje się punktem
zwrotnym dotychczasowego życia Karola. Bierne, jałowe istnienie
nabiera w końcu tempa. Pozornie nieznaczące zdarzenia układają
się w całość, którą mężczyzna zrozumie tylko, jeśli porzuci
maskę wątpiącego realisty i otworzy swoje serce na wiarę.
Ewolucja bohatera w fabule rozciągniętej zaledwie na siedem dni
musi zajść w tempie ekspresowym. Czy wystarczy mu czasu, by nie
tylko naprawić codzienność, ale także pogodzić się z
przeszłością?
Mimo mało oryginalnego
tematu, autorka zaskakuje czytelnika rozwiązaniem powieści. Nic nie
zapowiadało takiego obrotu spraw. Spodziewaliśmy się oczywiście
przemiany, tajemnicy z przeszłości, może nawet morderstwa.
Jaśkiewicz poszła jednak w zupełnie innym kierunku. Nawiązując
(świadomie lub nie) do konwencji parabolicznej, ukazała nam
uniwersalny los człowieka wątpiącego, ślepego do tego stopnia, że
nie zauważa on Boga, siedzącego naprzeciw niego.
Formalnie razić może
zbytnia schematyczność i okrojona liczba postaci (sceny w szkole
rozgrywają się zawsze z udziałem tylko trzech uczniów). Czytając
powieść dosłownie, irytować nas będą przydługie
wykłady-monologi (technicznie skrojone niczym rozprawka na dany
temat), zupełny brak szczegółu, monologi wewnętrzne, które ni
stąd, ni zowąd wypowiadane są na głos (co sugeruje, że bohater
bez przerwy mówi do siebie, komentując każdą czynność), użycie
emfatycznego słownictwa, przy zupełnie skromnym stylu, bardzo
wymuszone dialogi. Wpleciona w tok fabularny poezja jest, w moim
mniemaniu, zbędnym dodatkiem. Akcja jest zaledwie zarysowana a
większość rozwiązań mało oryginalnych. Choć wszystko to
wystarcza, by oddać sens powieści, całości brakuje dopracowania.
Oczywiście kontekst paraboliczny tłumaczy wszystkie te braki, które
nagle nabierają sensu, jednak czy każdy czytelnik swobodnie odczyta
ten trop?
Biorąc pod uwagę wiek
autorki (rocznik '94) „Przeczekać ten dzień” jest powieścią
zaskakująco dobrą i nad wyraz dojrzałą. Obranie popularnego
tematu i prezentacja go w nowej konwencji nie jest sprawą prostą.
Pomysł był niewątpliwie bardzo dobry, realizacja trochę gorsza.
Na uwagę zasługuje jednak wielowymiarowość powieści, której
sensy nakładają się i znajdują wytłumaczenie w kontekście
całości. Jest to pozycja, wobec której nie można przejść
obojętnie. By docenić jej wartość niezbędna jest uwaga i głębsze
zastanowienie nad wątkami, w końcu nic nie znalazło się tam bez
przyczyny.
Za możliwość
przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu:
1A.
M. Jaśkiewicz, Przeczekać ten dzień, Warszawa 2012, s.
137.
młoda i pewnie początkująca autorka. Na pewno bedzie sie rozwijać. A ksiązka jak wpadnie w rece moze przeczytam
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie bardzo młoda debiutantka, ale jeśli już dostajemy gotowy produkt, jakim jest książka, nie możemy stosować wiekowej taryfy ulgowej.
UsuńRaczej nie moje klimaty, ale na razie nie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńProszę Państwa może rośnie polska pisarka odzwierciedlająca świetną powieściopisarkę Cecilię Ahern. Ta młoda autorka napisała m.in. 'P.S. Kocham Cię" i "Podarunek", który jak widzę pokrywa się pod względem poruszanego tematu. Z pewnością będę szukał powieści Jaśkiewicz by sprawić sobie przyjemność. Recenzja, która cieszy oko:). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże rośnie, książek Ahern nie czytałam. Jaśkiewicz napisała zgrabną przypowieść religijną, zobaczymy co dalej pokaże.
UsuńSpecjalnie to mnie do niej nie ciągnie...
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na książkę. I gratuluję autorce - jestem z tego samego rocznika, ale mam zbyt mało odwagi (i, zdecydowanie, talentu), żeby pójść jej śladami. Podziwiam. I chętnie książkę przeczytam.
OdpowiedzUsuń