poniedziałek, 21 maja 2012

A. Korol, Listy z jeziora


Mazurska mieścina budzi się do życia tylko raz do roku, by przyjąć pod swe skrzydła rzesze turystów spragnionych słońca, relaksu i oderwania od szarej codzienności. Sielankowa atmosfera przytulnych pensjonatów ma pomóc ułagodzić rodzinne niesnaski, ogrzać samotne serca, poszukujących wielkiej miłości, dać szansę nowym przyjaźniom. Tak jak każdego roku, do pensjonatu Ireny przybywają wciąż nowi goście. Tym razem jednak, gwar wakacyjnej swobody miesza się z koszmarem przeszłości, który za wszelką cenę będzie starał się zniszczyć sielskie mazurskie wakacje.

Z pozoru niegroźnie wyglądający list w zielonej kopercie wywraca życie Ireny do góry nogami. Ktoś podający się za jej zmarłego męża, wysyła do niej szereg gróźb i namawia do opuszczenia pensjonatu. Irena skrywa tajemnicę; nie może pozwolić, żeby prawda wyszła na jaw, nie chce jednak opuszczać miejsca, które tworzyła przez całe swoje życie. Sytuacja wydaje się być bez wyjścia, szczególnie, że do pensjonatu zjeżdżają coraz to nowi goście, z których każdy może być potencjalnym szantażystą. 

Kłopoty Ireny są zaledwie punktem, wokół którego dzieją się sprawy codziennego życia urlopowiczów. Autorka przedstawia nam bowiem szereg charakterystycznych postaci, wśród których nie zabrakło pięknej i nieczułej dziewczyny, która okręca sobie mężczyzn wokół palca, odważnego ratownika, który stanie przed wyborem: posłuchać głosu serca, czy rozumu, roztrzepanej pokojówki, która zazdrośnie strzeże swojego narzeczonego, czy rezolutnej kilkulatki, która dostrzega więcej niż niejeden z dorosłych. Wszystkich ich spotykają mniejsze i większe przygody, w których prym wiodą wszelkiego rodzaju zawirowania miłosne. Bo czego nie można odmówić mazurskim klimatom, to niewątpliwie atmosfery skłaniającej do gorących uczuć.

Historia wydaje się być banalna i momentami taka właśnie jest. Choć opowiada o grupie zupełnie różnych od siebie ludzi, wszyscy oni stapiają się w jedno w obliczu poszukiwania ciepła i uczucia u drugiej osoby. Może i mają odmienną przeszłość i spojrzenie na życie, ich marzenia okazują się jednak bardzo podobne, a do ich realizacji zabierają się często równie niewprawnie i zbyt niecierpliwie. 

Na szczęście w sieć romansów autorka nie zapomniała wpleść trochę głębszych prawd i uniwersalnych wartości, co ratuje powieść i nadaje jej zupełnie znośny wydźwięk. Pensjonat Ireny staje się w tym wypadku miejscem, z perspektywy którego życie wygląda inaczej. Czas zwalnia tam bieg i pozwala zastanowić się nad swoim losem. Stąd te nagłe przemiany bohaterów. Pewna siebie materialistka zaczyna dostrzegać, że jej życie jest coś warte nawet wtedy, gdy nie ma wokół siebie chmary adoratorów, ktoś uczy się odchodzić mimo tęsknoty, ktoś po latach próbuje na nowo otworzyć się na uczucia, pomimo lęku i niepewności.

Całość napisana jest prostym i łatwym w odbiorze językiem. Autorka zdecydowała się całkowicie zminimalizować liczbę opisów i pozwolić dojść do głosu bohaterom, w efekcie czego powieść składa się z ciągu dialogów. Ten nieczęsty zabieg początkowo utrudnia czytanie, szczególnie, że autorka nie pokusiła się na szczególną indywidualizację języka postaci. I choć mamy tu przekrój wiekowy bohaterów od emerytki do kilkulatki, momentami wszyscy oni mówią tym samym stylem. 

Nie przeszkadza to w odbiorze. Choć akcja powieści toczy się leniwie, do ostatniej strony nie domyślimy się, kto tak naprawdę stoi za okrutnym szantażem, a informacja o tożsamości szantażysty oraz jego motywacjach na pewno nie jednego zaskoczy. Autorce udało się zgrabnie połączyć lekką tematykę wakacyjnych romansów z opowieścią o trudach przekraczania własnych uprzedzeń i zahamowań. Smaku całości nadaje, krążąca nad pensjonatem kryminalna tajemnica, której ujawnienie będzie dopiero początkiem nowego życia bohaterów tej mazurskiej mieściny.


Za książkę dziękuję wydawnictwu:


4 komentarze:

  1. Ooo bardzo mnie zaciekawiłaś ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, książka wygląda interesująco, nawet pomimo tej "leniwej akcji". Lubię zagadki, na których rozwiązanie trzeba czekać do ostatniej strony. To sprawia, że nie chce się przerywać lektury. Osobiście, dałabym szansę tej książce.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Styl jest na tyle biedny, a natłok naiwnych miłostek na tyle uciążliwy, że w wyczekiwaniem czeka się na rozwiązanie zagadki. Chyba recenzja wyszła mi zbyt pochlebna.

      Pozdrawiam Kinga, dzięki, że wpadłaś :)

      Usuń
  3. Miałam tę książkę w rękach, i wydała mi się jakaś taka... pretensjonalna. Mimo to okładkę ma uroczą :)

    OdpowiedzUsuń