Shane Jensen ma swoje
„rytuały piątkowej nocy”. Co tydzień, koło godziny
dwudziestej zamawia jedzenie na wynos, otwiera butelkę wina
i zasiada przed telewizorem. Ogląda DVD ze starymi teledyskami albo
jakiś serial. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie nagrywał tego
i nie umieszczał na YouTube. Tuż obok relacji z porannych
przebieżek, jazdy samochodem, koszenia trawy albo z rozpakowywania
każdej przesyłki przyniesionej mu przez listonosza. Wejścia na
jego profil można liczyć w milionach. Jest cewebrytą. On i setki
mu podobnych, którzy zasmakowali popularności dzięki Internetowi.
Skąd w nas taki popęd
sławy, że jesteśmy skłonni przenieść nasze najbardziej intymne
sprawy w publiczną, szeroko komentowaną przestrzeń? Po co
odsłaniamy swoją codzienność, licząc, że zainteresuje ona kogoś
poza nami? Odpowiedzi są banalne i nasuwają się same: my dzieci
pokolenia Ja (urodzeni w latach 80-90 i później) wychowaliśmy się
w przeświadczeniu o własnej unikalności. Zewsząd dobiegają do
nas nakazy bycia sobą, skupienia się na sobie, życia dla siebie,
samoakceptacji i samorozwoju. Wyrośliśmy na indywidua, które żeby
istnieć, muszą udowadniać swoją wyjątkowość. Gdzie lepiej
można to zaprezentować jeśli nie w Sieci.
Wobec ograniczonej
rzeczywistości, Internet rozwija nieprzebrane możliwości. To tutaj
w jednej chwili nikomu nieznany człowiek zmienia się w bohatera, tu
zamiast wąskiej ramówki telewizyjnej możemy o każdej porze
dnia i nocy oglądać dowolny film, czytać dowolną książkę,
rozmawiać z dowolnym człowiekiem na świecie. Niedostatki świata
nie mają szans w zestawieniu z boską obfitością. W Sieci
ogranicza nas jedynie nasza wyobraźnia.
Janczewski, mając
świadomość powyższych faktów, zainteresował się nowym tworem –
cewebrytami – ludźmi, którzy zyskują popularność w Internecie,
choć najczęściej nie szczycą się niesamowitymi talentami. Zanim
jednak zaprezentuje ich ekscentryczne sylwetki, zabierze czytelników
w krótką podróż do korzeni popularności, podczas której dowiemy
się między innymi, że za pierwszą sławę (i zarazem fana) można
uznać Aleksandra Macedońskiego. Uświadomi nam dlaczego celebryci
wzbudzają zainteresowanie publiczności, skąd w nas głód
popularności, przedstawi dane dotyczące miejsc, w którym
najszybciej można stać się sławnym. Choć odniesie się przy tym
do historii, psychologii czy antropologii, nie zanudzi czytelnika
naukowym monologiem. Książka dryfuje gdzieś w okolicy
paranaukowej, napisana jest z humorem, ale poparta bardzo rzetelną
bibliografią.
Głównym celem jest tu
jednak rozpoznanie nowego bytu wśród osób sławnych przede
wszystkim z tego, że są powszechnie znane. Janczewski przywołuje
masę przykładów, klasyfikuje cewebrytów wg kategorii (od
przypadkowych do utalentowanych), analizuje ich drogę do sławy i
mechanizm, który sprawił, że kapryśne środowisko internautów
właśnie ich uznało za wartych uwagi. Wśród nich między innymi:
Marina Orlova – seksowna nauczycielka prowadząca miniwyklady
dotyczące etymologii słów (na YT: hotforwords), Matt Harding -
„tańczący Matt”, człowiek, który zjechał cały świat,
nagrywając filmiki ze swoim specyficznym tańcem w najbardziej
egzotycznych zakątkach (spodobał się nawet Cudbery, które
sponsorowało mu kolejne wyprawy), Scott Chimber – bezdomny
kierowca tira, który odsłonił Sieci swoją codzienność.
Niektórzy zdolni, inni
absurdalni, grono ich fanów niezmiennie jednak rośnie. Janczewski
konfrontuje ich z tradycyjnymi celebrytami, rozważa ich potencjalną
przyszłość.
Nośny temat i lekkie
pióro sprawiają, że „Cewebrytów” czyta się z niesłabnącym
zainteresowaniem.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu:
oraz portalowi:
Chyba nie dla mnie, jakoś nie czuję tej książki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka leży na mojej półce i grzecznie czeka na to, aż po nią sięgnę. Wydaje się intrygującą i ciekawą lekturą, więc pewnie niebawem zdejmę ją z półki i zatopię się w lekturze. :)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie lektury tej książki. Nie umiem przeczytać jej za jednym zamachem więc podczytuję między innymi lekturami. Wkrótce i u mnie recenzja. Jak dla mnie interesująca pozycja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być ciekawa, ale raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńInteresujące zjawisko, jednak lektura zupełnie nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!