Powroty do korzeni mają
zazwyczaj funkcję kompensacyjną. Cokolwiek by się nie mówiło o
chęci poznania zamierzchłej przeszłości, zawsze doprowadzi nas to
do wniosku o potrzebie potwierdzenia swojej aktualnej tożsamości
jako ciągłej i zbudowanej na mocnych podstawach wspaniałości
czynów przodków. Tych rzecz jasna idealizowanych, o życiorysach
czytanych według potrzeb odbiorcy. Trudniej zaczyna się robić,
gdy odłożymy na chwilę mitologię i zmierzymy się z faktami...
„Ballada o kapciach”
to zbiór trzech esejów o charakterze rozprawy z przeszłością
własną i społeczną. Wcale nie szumną, nie będącą powodem do
dumy, a raczej odkłamaniem upiększającego upływu czasu.
Zaczynając od historii własnego rodu, Kaczorowski zabiera nas w
podróż do Sochaczewa, przedstawia plejadę niewybitnych postaci,
których losy raz za razem gubią się w toku opowieści. Prowincja
typowa, brudna, biedna, ludzie bez bohaterstwa trzymają się
własnego życia. Ktoś ucieka do Ameryki, ktoś wozi bryczką
właściciela lombardu, wszystkie te miłości i uprzedzenia. Czyta
się to niełatwo (choć gawędziarski styl uprzyjemnia odbiór), bo
zasłona rodzinnych koligacji raz za razem spada na treść historii,
a te plączą się i nawarstwiają. Wątki urywane w toku narracji
podkreślają jedynie nieważność całości, mówienie dla samego
mówienia. Udowadniają, że rodzinne opowieści to żadne tajemnice,
w których odnaleźć można sens swojego istnienia, poczuć spójność
z przeszłością, a przez to dotrzeć do nieuchwytnej swoistości,
którą trzeba potwierdzać ciągle w kontekstach.
Po rozprawie z historią
własną przychodzi kolej na tę społeczną. Pisząc o Grodzisku i
Żyrardowie podnosi odpowiednio tematy mitologicznej wizji
przedwojennej Polski i antysemityzmu. Mowa tu między innymi o aferze
finansowej, w której za przyzwoleniem wielu ogólnie szanowanych
polityków, wyprowadzano z kraju znaczne ilości pieniędzy jak i
sposoby walki z malwersantami. Na podstawie pamiętników Stanisława
Rembeka przywołuje z kolei mechanizmy działań hitlerowców i
społecznej ich aprobaty, co dowodzi powody ich czasowego sukcesu. Widoczna
jest tu próba zerwania z narodową idealizacją działań Polaków,
zmierzenia się z faktycznym stanem rzeczy, którego wydźwięk
złagodniał poprzez upływ czasu.
„Nic więc dziwnego, że
wiara w szlacheckie pochodzenie jest wśród rodaków równie
rozpowszechniona jak ich przekonanie, że dziadkowie podczas okupacji
ukrywali Żydów. Gdyby jedno i drugie było prawdą, nasz kraj byłby
dziś istną Judeo-Polonią - <<z polską szlachtą polski
Żyd>>”2.
Kaczorowski postawił
sobie zadanie niechlubne i niełatwe, bo jak odkłamać kreowaną
przed lata idylliczną wizję przeszłości. Zaczynając od rodziny,
a kończąc na narodzie ukazuje rzeczywistość może i nie piękną,
ale zapewne bliższą prawdzie (autentyzm narracji podkreślają
zdjęcia). Zerwanie z sarmacką dorodnością, odważną
solidarnością i walecznością, w końcu wsią spokojną i wesołą,
rodzinną doskonałością szlachecką to tylko niektóre aspekty, z
którymi mierzy się autor. Obniżenie tonu nadaje całości wydźwięk
co najmniej dwuznaczny, ni to masochistycznego odkrywania brudów
przeszłości, ni to dążenia do walki o godność nieograniczoną
zagłębianiem się w czyjeś życiorysy.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu:
oraz portalowi:
1A.
Kaczorowski, Ballada o kapciach, Wołowiec 2012, s. 5.
Raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńSłusznie zauważył autor ten problem, do dziś każda rodzina z pewnością upatruje swoich korzeni w szlacheckich dworkach, ten problem tez poruszony jest w motywie kryminału Miłoszewskiego "Ziarno prawdy". Taką już duszę sarmacką ma nasz naród...
OdpowiedzUsuńFajny tytuł ale i tematyka dość interesująca.. wiem komu polecić ;)
OdpowiedzUsuńLektura chyba raczej nie dla mnie, chociaż tytuł wydawał się naprawdę intrygujący. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie. Świetny blog ! Na pewno wpadnę tu częściej :)
OdpowiedzUsuńzapraszam :
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Niestety ale to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń