„Tęsknota za radością,
wewnętrznym spokojem i dobrobytem jest wdrukowana na stałe do
ludzkich mózgów (…). Biblia, Koran oraz buddyjskie i hinduskie
pisma – wszystkie twierdzą, że można osiągnąć rajski stan,
czy to po śmierci, na skraju czasu, po wielu wcieleniach, czy w
wyniku osobistego wysiłku i zasług. Taki stan wyzwolenia jest
określany mianem łaski, (…) przebudzeniem czy oświeceniem. (…)
A co, jeśli łaska, samadhi i oświecenie tak naprawdę mają
korzenie w biologii? Jeśli są stanami wyższego porządku i
złożoności tworzonymi przez dające się programować obwody w
mózgu?”1
Prymat lepszego i
pełniejszego życia wyznacza nasze trwanie niezależnie od czasu i
miejsca. Chcemy funkcjonować możliwie najdoskonalej, chłonąć jak
najwięcej, żyć długo i zdrowo. Sposobów na to jest cała masa,
jednak żaden z nich nie jest na tyle doskonały, by otrzymać miano
uniwersalnej recepty na szczęście. Wobec takich potrzeb
współczesności dwójka szanowanych naukowców: neurobiolog oraz
antropolog wysnuwają nową propozycję samorozwoju, łącząc w tym
celu pozornie wykluczające się dziedziny: naukę i szamanizm.
Wychodząc z założenia,
że dualizm, który obecnie organizuje nasz światopogląd jest
jedynie stereotypem, który w wyniku uprzedzeń niesłusznie
rozdziela i wartościuje pierwotne jedności (ciało i dusza,
kobiecość i męskość, natura i kultura etc.), Perlmutter i
Villoldo postulują powrót do postrzegania świata w sposób
całościowy. Wniosek wysnuty na podstawie obserwacji społeczeństw
żyjących poza cywilizacją, ale zachowujących zdrowie i
długowieczność, kazał im rozważyć możliwość istnienia
prymarnej wiedzy wpisanej samoistnie w mózgu każdego człowieka.
Dotarcie do niej pozwoliłoby uzupełnić życie współczesnych o
brakujące elementy i rozwinąć pełne możliwości organizmu.
Mówiąc najprościej
chodzi tu o specyficzny rodzaj energii, wyzwalany w wyniku praktyk
medytacyjnych, ale przede wszystkim o zwrócenie uwagi na
emocjonalne podłoże działania mózgu, które ma ogromny wpływ
na funkcjonowanie organizmu. Wszystkie te propozycje, o dziwo,
znajdują wytłumaczenie w neurobiologii, a ich praktyczne
wykorzystanie zobrazowane jest w omawianej pozycji całą masą
konkretnych przykładów, z życia poszczególnych osób.
„Aktywuj pełną moc
mózgu” to sporo teorii, ciekawej mimo naukowej nomenklatury
(szczególnie interesująco prezentują się chociażby rozdziały o
zmianach w mózgu wywoływanych stresem, czy te o tworzeniu nowych
komórek mózgowych), ale przede wszystkim praktyczne rady jak
osiągnąć umysłową pełnię. Te obejmują zarówno praktyki
duchowe, jak i program aktywacji mózgu rozpisany na każdy
dzień (dieta, ćwiczenia fizyczne i umysłowe, medytacja).
Wydawać by się mogło,
że duchowość i nauka nie idą ze sobą w parze. Autorzy
udowadniają jednak, że właśnie to połączenie jest kluczem do
rozwoju samoświadomości. „Aktywuj pełną moc mózgu” jest
godne uwagi co najmniej ze względu na swoją naukowość.
Przytaczane wnioski poparte konkretnymi wynikami badań, pomimo
swojej odważnej oryginalności zyskują na autentyczności. Program
odbudowy mózgu proponowany przez nich na pewno nikomu nie zaszkodzi.
Sięganie do zdobyczy nauki, polegające na ograniczeniu szkodliwych
substancji i przyswajaniu tych korzystnych oraz praca nad stroną
psychiczną w medytacjach i wizualizacjach jest szansą na płynne
zespolenie fizyczności i duchowości. Być może pozwoli to na
rozwój świadomości i pełniejsze pojmowanie siebie.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu:
Bardzo podoba mi się ta recenzja, mimo że po książkę niespecjalnie mam ochotę sięgnąć. Świetnie się czyta tę opinię :)
OdpowiedzUsuńMnie się podoba recenzja i uważam, że trzeba po takie książki czasem sięgnąc:)
OdpowiedzUsuń