Jesienią sielska
okolica toskańskiego wybrzeża powoli pustoszeje. Przepełnieni
słońcem turyści wracają do szarej codzienności, nadmorskie
hotele podliczają zyski. Mogą w końcu zwolnić rytm, wyznaczany
punktualnością śniadań i niekończącym się gwarem
przepływającego tłumu. Villa La Fonte nie wyróżnia się na tym
tle niczym szczególnym. Od lat w rękach tej samej rodziny,
prowadzony tradycyjnie z pokolenia na pokolenie. A jednak to właśnie
do niego trafia tajemniczy mężczyzna, który proponuje właścicielce
kosmiczną kwotę za wynajęcie miejsca na okres dwóch tygodni.
Zasady są trzy: pełna obsługa, dyskrecja i brak pytań. Wkrótce
do hotelu zjeżdża piątka nietypowych gości...
Na pozór przypadkowi
ludzie nie do końca zadowoleni z okoliczności, w których się
znaleźli, a jednak każdy z nich kryje w sobie tajemnicę. Ta
zresztą to drugie imię wielkiego impresario całego wydarzenia –
Raula Gomesa, który kręci się po okolicy, wręczając swoim gościom
groźnie wyglądające koperty o nieznanej zawartości i raz po raz
udowadnia Julicie, że dzieje jej na pozór idealnej rodziny mają w
sobie drugie dno.
Szybko okaże się, że
tym co przywiodło gości do tego spokojnego włoskiego miasteczka jest
przymus rozliczenia się z przeszłością – mroczną, okrutną i
kryjącą w sobie niejedną zbrodnię. Specjalnie dla nich hotel
Villa La Fonte stanie się sceną, na której rozegra się
przedstawienie sponsorowane przez ściśle tajną organizację UT.
Spektakl, w którym wystąpią, w roli żywych wyrzutów sumienia,
koszmary przeszłości.
I byłaby to kolejna
mniej lub bardziej udana powieść kryminalna, gdyby nie ciekawy
zabieg przenikania się prawdy i fikcji. Ostrowski postawił na
kontrast. Współczesne plagi zła: terroryzm, pedofila, narkotyki,
czy handel żywym towarem kontra niepokojące postaci o trudnym do
sprecyzowania statusie ontologicznym, których głównym
przedstawicielem jest pan Gomes - człowiek, który wie wszystko i
jest wszędzie o krok przed bohaterami. Raz dwa zawróci w głowie
pięknej pannie Julicie, będzie budził strach wśród zbrodniarzy i
ciągłe zdziwienie mieszkańców Pietrasanty.
Spójnie połączyć to
można tylko wówczas, gdy czas nagle zatoczy koło. I z takim
właśnie zabiegiem mamy do czynienia w „UT”, gdzie pozornie
przypadkowy hotel stanie się centrum przenikania się historii i
teraźniejszości. Wszystko by podkreślić ich nieodłączną
zależność i wzajemne warunkowanie.
Obiecując uniwersalną,
wielowarstwową powieść, wydawca podkreśla na okładce znaczenie
wartkiej akcji, która tylko pogłębia możliwość odczytania „UT”
jako metafory współczesności. I rzeczywiście, oryginalności
fabuły i systematycznie rosnącego napięcia nie da się jej
odmówić, aczkolwiek nie można pozbyć się wrażenia, że autor
chciał zawrzeć tu zbyt wiele, przez co przegadał trochę
poszczególne wątki. Jeśli zaś chodzi o uniwersalność, to za
takowe można jedynie uznać dość schematyczne frazy, które
wygłaszają nawracający się bohaterowie. Rzecz jasna, metafora zła
jako takiego jest jasna i rzeczowa. Nic w tym względzie nie wnosi
jednak prosty język i aforystyczne pogadanki. Podobnie niepotrzebny
jest melodramatyzm romansu, który zaczyna się rysować między
właściwą fabułą. Miał wzbogacać akcję kryminalną, dodać
człowieczeństwa postaci Gomesa, ale w ogólnym rozrachunku nic nie
wniósł dla rozwiązania.
Należy jednak z całym
przekonaniem stwierdzić, „UT” jest pozycją nietypową i wartą
uwagi. Ciekawy koncept i jego przyzwoita realizacja, nieprzykuwający
uwagi język, który przyspiesza akcję w dialogach i w coraz to
nowych niespodziewanych wydarzeniach. W końcu otwarte rozwiązanie,
pozostawiające czytelnika w sferze domysłów. Mnie to porwało i
pozostawiło z niejednoznacznym wrażeniem fascynacji, mimo że nie
jest to literatura najwyższych lotów.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu:
oraz portalowi:
Kup UT:
Coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMamy podobne odczucia, choć ja chyba podeszłam do książki nieco bardziej entuzjastycznie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam podobną mnie, filolożkę z powołania;)
Chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: przerażająco brzydka okładka, odrzuciła mnie na odległość kilku metrów. Natomiast wnętrze (po Twojej recenzji) wydaje się być zjadliwe.
OdpowiedzUsuńW sumie brzmi niebanalnie, zapewne warto sięgnąc:)
OdpowiedzUsuńMnie też okładka odrzuciła....
OdpowiedzUsuńUwielbiam zagadki z przeszłości, metafory i uniwersalizm. To zdecydowanie książka dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńhttp://soy-como-el-viento.blogspot.com
Okładka faktycznie nie zachęca, ale zawartość okazuje się być bardzo ciekawa
OdpowiedzUsuń