„Prawda wygląda tak,
że nigdy nie zostanę lekarzem. Nawet nie próbujcie prosić mnie o
dzielenie liczb wielocyfrowych. Niewiele mogę zrobić, żeby rodzice
byli ze mnie dumni... (…) Ale – mówi dalej Rant – jeśli uda
mi się wmówić rodzicom, że niewiele można się po mnie
spodziewać i dam im powód do zamartwiania się, że źle mnie
wychowali, to wtedy zwykły fakt, że zrobię jakiejś dziewczynie
dziecko sprawi, że przyjmą to z euforią i ulgą”1.
Są dni w Middleton,
kiedy siła wiatru otwiera byle jak spakowane worki ze śmieciami i
wśród zgorszenia miejscowych gospodyń domowych rozwiesza na
okolicznych płotach girlandy zużytych kondomów i brudnych podpasek.
Jest jednak ktoś, kto potrafi wykorzystać swoje wyczulone zmysły i
odnaleźć właściciela niniejszych ozdób. To Rant, dziś już
legenda, ojciec założyciel party
crushingu, ognisko zapalne wścieklizny, która
rozprzestrzeniła się na cały kraj, podróżnik po zakrzywionych
obrzeżach czasu, twórca, marzyciel, niszczyciel, dla którego
jedno, małe życie w Middleton okazało się zdecydowanie
niewystarczające.