AUTOR:
Sidonie Gabrielle Colette
TYTUŁ:
Dialogi zwierząt
WYDAWNICTWO:
WAB
LICZBA
STRON: 201
OCENA:
7/10
„Dwunożni
pojęcia nie mają o egoizmie, o prawdziwym egoizmie Kotów... (…)
Psiaku bez manier i uprzedzeń czy potrafisz mnie zrozumieć lepiej
niż oni? Kot jest gospodarzem, a nie zabawką! Czyżby Dwunożni, On
i Ona, byli jedynymi istotami mającymi prawo do smutku, radości,
wylizywania talerzy, złoszczenia się, snucia po domu w złym
humorze? Ja również miewam swoje kaprysy, swoje smutki, swój
zmienny apetyt, swoje godziny samotności poświęconej marzeniom
kiedy odgradzam się od świata...”*.
Gdyby
pozwolić dojść do głosu naszym zwierzętom domowym, co by miały
do powiedzenia? Narzekałyby na monotonne posiłki, za krótkie
spacery, a może w trakcie poobiedniej sjesty omawiałyby uniwersalne
prawa wszechświata? Colette, znana przede wszystkim z serii o
przygodach Klaudyny, oddaje głos manierycznej kotce Kiki i
buldożkowi francuskiemu Toby'emu. Świat oglądany ze zwierzęcej
perspektywy, w końcu może zrzucić maski i ukazać swoje prawdziwe
oblicze.
Dwanaście
scenek z życia czworonożnej pary, pod pretekstem humoru
sytuacyjnego, jest w istocie rozważaniem nad klasycznymi problemami:
miłością, strachem, starością, ale przede wszystkim nieustannym
zdziwieniem nad kondycją ludzkości – paradoksalnie skomplikowanej
i niezrozumiałej. Przyglądanie się zwyczajom Państwa z odmiennej
perspektywy, rozszerza domowe zacisze do uniwersalności, w
kontekście której kocie i psie mądrości nabierają znaczenia
życiowych prawd – prostych, ale zapomnianych przez ludzi.
Wyjątkowa
wrażliwość i zmysł obserwacji pozwoliły wydobyć ze zwierzęcych
bohaterów całą ich charakterystyczność, a zarazem typowość
gatunkową. Kapryśna Kiki, kwitująca radosne poczynania psa,
pogardliwym spojrzeniem, snuje elaboraty o wielkości Kotów.
Cieszący się chwilą buldożek, emocjonuje się bliskością
właścicieli i tragicznie rozpacza nad kolejną zbliżającą się
kąpielą. Nie da się rzecz jasna, nie pokusić się o kontekst
antropomorfizacji. Nie jest bowiem, żadną tajemnicą, że
bohaterowie Dialogów zwierząt, to ludzie w zwierzęcych maskach.
Doskonalsi jednak o możliwość całościowego chłonięcia świata:
wielozmysłowo, intuicyjnie, czysto hedonistycznie.
Ludzo-zwierzęce
tropy interpretacji otwierają możliwość opisania (a wcześniej
przeżycia) niewyrażalnego: czystej afirmacji życia w jego
najbanalniejszych (najpiękniejszych) przebiegach: grzmotach
zwiastujących burzę, cieple słońca grzejącego skórę,
bezinteresownej bliskości i rozumieniu bez słów. Przypominają o
czasie sprzed podziału na dominującą cywilizację i podległą jej
naturę. Zarazem Dialogi nie wyzbywają się zakorzenienia w
rzeczywistości, która przez ironiczny dystans i nie liche poczucie
humoru Colette przestaje być tak groźna i poważna, jak każe nam
się myśleć.
Za książkę
dziękuję wydawnictwu:
oraz portalowi:
*S. Colette,
Dialogi zwierząt, Warszawa 2013, s. 14.
Idąc tym tropem, poszukałam jej słynnego cyklu, bo tej znaleźć nie mogłam. Muszę po maturze odwiedzić swoją bibliotekę, bo brzmi bardzo ciekawie. Taka zwierzęca perspektywa. No no. ;)
OdpowiedzUsuńJuż po przeczytaniu cytatu wiedziałam, że szykuje się tu naprawdę ciekawa lektura. Każde Twoje następne słowo utwierdzało mnie w tym przekonaniu. Lubię takie niebanalne książki. Twórczości Colette jeszcze nie poznałam, ale mam teraz ochotę to zmienić :)
OdpowiedzUsuń