piątek, 27 kwietnia 2012

S. Jackson, Nawiedzony


Żaden żywy organizm nie może na dłuższą metę normalnie funkcjonować w warunkach absolutnego realizmu. Niektórzy utrzymują, że nawet skowronki i koniki polne miewają sny. Dom na Wzgórzu, choć nienormalny, opierał się samotnie o swoje pagórki i tulił ciemność w swym wnętrzu. (…) Pomiędzy drzewami a kamieniami Domu na Wzgórzu zalegała głucha cisza, a to, co po nim chodziło, chodziło samotnie”1
Ekscentryczny profesor zaprasza grupkę, wdawałoby się przypadkowych, osób do wzięcia udziału w eksperymencie: zamieszkają w starym domu, by naukowo zaobserwować zjawiska paranormalne, które mają w nim miejsce. Motyw znany i lubiany: stare gmaszysko na odludziu, tragiczna historia z przeszłości, a w to wszystko wepchnięci piękni i młodzi bohaterowie, odważnie stawiający czoła złośliwym duchom. Czy nie tak zaczyna się większość horrorów?

Jackson nie jest w tym względzie oryginalna, choć napisana w latach 60. historia jest ciekawą alternatywą dla fruwających flaków i ścian ociekających krwią, które mają zadowolić żądnych strachu czytelników. W zamian za to tworzy niezwykle kobiecą opowieść o miejscu naznaczonym tajemniczą przeszłością, które opuszczone przez lata, zaczyna żyć własnym życiem.

Duchy, które spotkamy w powieści nie grają jednak w niej pierwszych skrzypiec. Co prawda mieszkańcy słyszą w nocy hałasy, czasem kątem oka widzą umykającą postać, a drzwi prowadzące do jadalni nagle okazują się być wejściem do składziku. Nie jest to jednak wcale straszne i nie przykuwa uwagi czytelnika. Co mnie natomiast urzeka, to postać jednej z bohaterek - Eleanor, którą duchy wybrały sobie na przewodnika. Gdzieś pomiędzy jej pragnieniami i urojeniami kształtuje się właściwa historia: naiwnej pensjonarki, która dopiero po śmierci matki ma możliwość normalnego życia, wyrusza do Domu na Wzgórzu, z nadzieją, że w końcu spotka ją coś, co poruszy nią i sprawi, że całe dotychczasowe oczekiwanie nabierze sensu. “Wszystkie podróże kończą się spotkaniem kochanków“2 mawia Eleanor, wplątując się z skomplikowaną sieć relacji z towarzyszami eksperymentu, ucząc się kochać, nienawidzić, pożądać i zazdrościć. Historia Eleanor dzieje się między słowami i właściwą fabułą, w napomknieniach i opisach emocji. Autorka subtelnie wprowadza nas w psychikę bohaterki, która z niewiadomych przyczyn okazała się jedynym oczekiwanym mieszkańcem nawiedzonego domu. 
 
Cała fabuła ciąży niespiesznie ku zakończeniu, w którym czytelnik spodziewa się zaskakującej pointy. Ta jednak, ku mojemu rozczarowaniu wcale nie zadziwia, a otwarte zakończenie podkreśla tylko dziwność opowiedzianej przez Jackson historii. 
 
Niby horror a wcale nie straszny mam ochotę powiedzieć, po skończeniu tej książki. Pozostało we mnie jednak uczucie niepokoju, które autora przemyciła w powieści. Nie mogę przestać myśleć o pikniku, który wyprawiły sobie duchy i kubku pełnym gwiazd, o którym marzy Eleanor. Jak się okazuje nie tylko mnie to zafascynowało, o czym może świadczyć niesamowita popularność Nawiedzonego. Stephan King promował Jackson jako najważniejszą obok Lovecrafta pisarkę grozy. Od lat 60. powstało kilka filmowych wersji powieści (w tym najlepsza z 1963 roku). Nawiązania do Nawiedzonego możemy odnaleźć u Kinga w Lśnieniu, czy reżyserowanej przez niego Czerwonej róży.

Nawiedzony Shirley Jackson to absolutna klasyka powieści o duchach, której nie wypada nie znać. Może nie zaskakuje i nie mrozi krwi w żyłach jak obiecuje nota na okładce, jednak w ogólnym rozrachunku wprowadza w nastrój dziwności, który utrzymuje się jeszcze kilka chwil po odłożeniu książki.
1 S. Jackson, Nawiedzony, Poznań 2000, s. 7.
2 Op. cit, s. 78.

Napisane dawno temu dla portalu:

3 komentarze:

  1. Nie do końca w moim typie, ale jak będę miała okazję to może po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się ze fajna ksiązka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja brzmi bardzo zachęcająco. Uwielbiam powieści z dreszczykiem, więc na pewno sięgnę po nią przy najbliższej okazji.

    OdpowiedzUsuń