wtorek, 10 kwietnia 2012

J. Harris, Czekolada


Małe francuskie miasteczko, w którym ciągle pada deszcz. Kilka ulic na krzyż, a w centrum kościół. Ludzie dzielą swoje życie pomiędzy niedzielną mszą a piwem w lichej knajpie za rogiem. Poprawnie szaroburzy nie uśmiechają się do siebie, by nie zostali posądzeni o rozwiązłą rozrywkowość. Albo, nie daj boże, flirt. Prowincja rządzi się własnymi prawami, regulowanymi tradycją, bogobojnością i zasadą „co ludzie powiedzą”. Aż tu nagle pojawia się między nimi piękna kobieta z „małą obcą”, wymyślonym królikiem i sklepikiem, w którym produkuje najlepsze czekoladowe pyszności na świecie. Taki skandal nie może nie obejść się szerokim echem w tym prowincjonalnym małym mieście.

Miast schylać głowę w wielkopostnej pokucie, mieszkańcy Lansquenet coraz częściej zaglądają do la chocholatiere. Przyciąga ich tajemnicza Vianne, która bezbłędnie potrafi odgadnąć, jaki przysmak będzie najbardziej pasował do jej klienta. Choć oficjalnie zgorszeni obcesowością młodej kobiety, która nie dość, że posiada nieślubne dziecko, to jeszcze obnosi się ze swym ateizmem, coraz częściej nie potrafią oprzeć się słodkiej pokusie. Małomiasteczkowe dewotki drżą z oburzenia, widząc tę pewną siebie i niezależną kobietę, która nie liczy się nawet z opinią miejscowego księdza.
Jakby tego było mało do miasta przypływają Cyganie. Za radą księdza, sklepikarze postanawiają nie obsługiwać takiego 'elementu', coby nie poczuli się zbyt przyjaźnie witani. Vianne, która, tak jak i oni, całe życie spędziła w drodze, w końcu odnajduje kogoś, kto może ją zrozumie. Rudowłosy Roux, jak wiatr zmian, który ich otacza, przemknie przez jej życie, przywracając je na właściwe tory.

Stare nawyki nigdy nie znikają. Kto raz zajmował się spełnianiem pragnień, nigdy nie będzie całkowicie wolny od takich odruchów. W dodatku ten wiatr, ten wiatr zapustów jeszcze dmucha (…). Czy może nasze sny mimochodem, którejś nocy dotknęły się w pędzie?1

Harris wykorzystała w „Czekoladzie” jeden z najlepszych przepisów na świetną powieść. Odrobina magii, trochę miłości i otaczający to wszystko aromat słodkości, który wylewa się z kartek smakowitymi nazwami i plastycznymi opisami. Choć brzmi to banalnie powieści daleko do tego. Przeplatające się główne wątki, opowiedziane z perspektywy Vianne oraz księdza są zaledwie wstępem do głębi całej historii. Znana z sympatii do szkatułkowego wikłania opowieści, autorka i tym razem tworzy zajmujące mikroobrazy losów poszczególnych mieszkańców Lansquenet. Wszyscy oni są wystarczająco charakterystyczni, by ich przygody nadawały się na wstęp do kolejnej powieści. Tutaj tworzą zbieraninę „nie wyróżniających się niczym poza swą innością”2 mieszkańców miasteczka, które dąży do schematu, bo ten gwarantuje spokój i bezpieczeństwo.

„Czekolada” to przede wszystkim opowieść o inności widzianej z perspektywy buntowniczki, strażnika moralności i szeregu niepewnych własnych przekonań osób. Zaczarowała mnie językiem i doskonałym doborem tematu. Choć ciągle miałam przed oczyma Johnnego Deepa, który w filmowej adaptacji wcielił się w rolę Roux'a, nie było to szczególnie nieprzyjemne doznanie. Kontynuację przygód Vienne możemy czytać w „Rubinowych czółenkach”. Z pierwszych stron, które zdążyłam już przeczytać, widać wyraźną zmianę przekonań bohaterki. Strach przed innością sprawi, że tym razem, będzie chciała ukryć swoje tajemnicze zdolności na samotnych ulicach Paryża.

5/6
1J. Harris, Czekolada, Warszawa 2001
2J. Harris, Czekolada, Warszawa 2001

11 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo ciekawie. Chętnie przeczytam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm widzę ciekawą nowość ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam francuskie klimaty. Książka bardzo przypadła mi do gustu - zwłaszcza jej klimat. Teraz na półce czekają "Rubinowe czółenka" tej samej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i bardzo mi się podobała, muszę koniecznie obejrzeć film :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Czekoladę" czytałam z przyjemnością. Miała niepowtarzalny klimat, którego nie znalazłam w innych powieściach Harris. "Rubinowe czółenka" nie są tu wyjątkiem. A liczyłam na podobne wrażenia. Warto jednak poznać losy Vianne w całości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, takie opinie już słyszałam, dlatego póki co nie czytam "Rubinowych..." Jeśli chodzi o Harris to nie mogę zrozumieć, jak można napisać tak dobrą powieść, jaką jest "Czekolada" i tak słabą - "Błękitnooki chłopiec", którą tu też recenzowałam.

      Usuń
  6. Mojej mamie się podobało, Tobie jak widzę też... Może i ja znajdę coś dla siebie...?

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałam tylko poinformować, że książka z wygranej do mnie dotarła :) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  8. widziałam film jest super, ksiazke miałam ale jkakos nie potrrafiłam przetrwac, choc pewnie znowu do niej wróce

    OdpowiedzUsuń