Źródło |
Czasem pęd wiatru zmian
staje się na tyle męczący, że musimy na moment się zatrzymać.
Inność okazuje się bagażem nie do zniesienia. Zaczyna brakować
nam odwagi, żeby podążać dalej tą samą drogą. Próba
stworzenia bezpiecznego domu staje się ważniejsza niż
niecierpliwość, drążąca pod skórą korytarze, zmuszające do
ciągłego biegu...
Vianne, znana
czytelnikom powieści Harris z „Czekolady” porzuca życie w
prowincjonalnym Lansquenet i przenosi z córką do Paryża. Tym razem
towarzyszy im także Rosette, dziwne Kocie Dziecko o płomiennie
rudych włosach, wykarmione pipetką, które nie mówi mimo swoich
czterech lat, a towarzyszy jej, tak jak i jej siostrze, cień
zwierzęcia. Strach przed Życzliwymi zmusił czekoladową czarownicę
do podążania do bólu zwyczajną drogą, na której nie ma miejsca
na domowe czary rozświetlające do tej pory jej kuchnię. Związana
z ugrzecznionym Thierrym, Vianne wynajmuje skromny lokalik, w którym
sprzedaje gotowe wyroby cukiernicze. Nic z jej nowego życia nie
przypomina dawnej bajki stworzonej w Lansquenent.
Anouk, która nie
potrafi pogodzić się z tak drastyczną zmianą w zachowaniu matki,
spotyka na swojej drodze tajemniczą Zozie, młodą, pewną siebie
kobietę w przyciągających wzrok czerwonych pantofelkach. Szybko
zdobywa ona zaufanie dziewczynki i staje się powierniczką jej
małych, szkolnych sekretów. Więzi przyjaźni zacieśniają się
jeszcze mocniej, gdy Zozie przyznaje, że ona także potrafi czarami
zmieniać rzeczywistość wedle swojego uznania.
Zozie na stałe
wprowadza się w życie bohaterek, a pomagając im rozkręcić
czekoladowy biznes, zyskuje wdzięczność Vianne, zajętej
układaniem bezpiecznego życia dla jej nowej rodziny.
Niespodziewanie jednak do Paryża przybywają duchy przeszłości, o
których bohaterka nie chce pamiętać. Przychodzi również czas
zapłaty za pomoc sprytnej Zozie, w końcu nie ma nic za darmo.
Jednak czy koszty nie przerosną ofiarowanej pomocy?
Harris dopowiada
historię Vianne i Anouk w swoim ulubionym wielogłosie. Narracja z
perspektywy matki, córki i tajemniczej nieznajomej pozwala poznać
wielość motywacji i punktów widzenia. Dzięki temu opowieść
zyskuje na autentyczności. Choć brakuje tu już niepowtarzalnego
klimatu znanego czytelnikom „Czekolady”, nie zabrakło magii
kobiecej, podstępnych czarownic i zapachu Montmartru. Nagła
metamorfoza Vianne sprawia, że czytelnik z niepokojem obserwuje jej
poczynania. Niecierpliwie przewraca kartki, by dowiedzieć się, o co
tak naprawdę chodzi Zozie i czy niespokojny duch Roux'a w końcu
zazna szczęścia.
Akcenty „Rubinowych
czółenek” rozkładają się, podobnie jak w pierwszym tomie
cyklu, na problemy inności i akceptacji samego siebie. Chęć
zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom zmusza Vianne do ukrywania
prawdziwej osobowości, którą z kolei tak chętnie szafuje Zozie.
Kolorowa magia kusi i przyciąga, jest wspaniałą alternatywą dla
stęsknionej spontaniczności Anouk. W kreacji magii kobiecej Harris
cudownie zbliża się dla mnie do inspiracji tradycją, znaną między
innymi z „Biegnącej z wilkami” Estes. Mówi głośno o szukaniu
źródeł, zaufaniu intuicji, zapewnia, że mimo trudów drogi, warto
wytrwać w zgodzie ze sobą, bo na jej końcu odnajdziemy spokój.
5/6
Kto wie? Może kiedyś przeczytam;)
OdpowiedzUsuńKocham "Czekoladę" w formie książkowej, filmowej oraz jadalnej, więc i "Rubinowych czółenek" sobie nie odmówię;) I tak wybieram się dziś do księgarni, więc dorzucam na listę zakupów:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"Rubinowe czółenka" czytałam z przyjemnością, ale do "Czekolady" wiele tej książce brakuje. A szkoda, bo oczekiwałam czegoś równie smakowitego ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Czekolady" i po tę książkę raczej (przynajmniej na razie) nie sięgnę
OdpowiedzUsuń