niedziela, 22 kwietnia 2012

J. Harris, Rubinowe czółenka


Źródło
Czasem pęd wiatru zmian staje się na tyle męczący, że musimy na moment się zatrzymać. Inność okazuje się bagażem nie do zniesienia. Zaczyna brakować nam odwagi, żeby podążać dalej tą samą drogą. Próba stworzenia bezpiecznego domu staje się ważniejsza niż niecierpliwość, drążąca pod skórą korytarze, zmuszające do ciągłego biegu...

Vianne, znana czytelnikom powieści Harris z „Czekolady” porzuca życie w prowincjonalnym Lansquenet i przenosi z córką do Paryża. Tym razem towarzyszy im także Rosette, dziwne Kocie Dziecko o płomiennie rudych włosach, wykarmione pipetką, które nie mówi mimo swoich czterech lat, a towarzyszy jej, tak jak i jej siostrze, cień zwierzęcia. Strach przed Życzliwymi zmusił czekoladową czarownicę do podążania do bólu zwyczajną drogą, na której nie ma miejsca na domowe czary rozświetlające do tej pory jej kuchnię. Związana z ugrzecznionym Thierrym, Vianne wynajmuje skromny lokalik, w którym sprzedaje gotowe wyroby cukiernicze. Nic z jej nowego życia nie przypomina dawnej bajki stworzonej w Lansquenent.

Anouk, która nie potrafi pogodzić się z tak drastyczną zmianą w zachowaniu matki, spotyka na swojej drodze tajemniczą Zozie, młodą, pewną siebie kobietę w przyciągających wzrok czerwonych pantofelkach. Szybko zdobywa ona zaufanie dziewczynki i staje się powierniczką jej małych, szkolnych sekretów. Więzi przyjaźni zacieśniają się jeszcze mocniej, gdy Zozie przyznaje, że ona także potrafi czarami zmieniać rzeczywistość wedle swojego uznania. 

Zozie na stałe wprowadza się w życie bohaterek, a pomagając im rozkręcić czekoladowy biznes, zyskuje wdzięczność Vianne, zajętej układaniem bezpiecznego życia dla jej nowej rodziny. Niespodziewanie jednak do Paryża przybywają duchy przeszłości, o których bohaterka nie chce pamiętać. Przychodzi również czas zapłaty za pomoc sprytnej Zozie, w końcu nie ma nic za darmo. Jednak czy koszty nie przerosną ofiarowanej pomocy?

Harris dopowiada historię Vianne i Anouk w swoim ulubionym wielogłosie. Narracja z perspektywy matki, córki i tajemniczej nieznajomej pozwala poznać wielość motywacji i punktów widzenia. Dzięki temu opowieść zyskuje na autentyczności. Choć brakuje tu już niepowtarzalnego klimatu znanego czytelnikom „Czekolady”, nie zabrakło magii kobiecej, podstępnych czarownic i zapachu Montmartru. Nagła metamorfoza Vianne sprawia, że czytelnik z niepokojem obserwuje jej poczynania. Niecierpliwie przewraca kartki, by dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi Zozie i czy niespokojny duch Roux'a w końcu zazna szczęścia. 

Akcenty „Rubinowych czółenek” rozkładają się, podobnie jak w pierwszym tomie cyklu, na problemy inności i akceptacji samego siebie. Chęć zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom zmusza Vianne do ukrywania prawdziwej osobowości, którą z kolei tak chętnie szafuje Zozie. Kolorowa magia kusi i przyciąga, jest wspaniałą alternatywą dla stęsknionej spontaniczności Anouk. W kreacji magii kobiecej Harris cudownie zbliża się dla mnie do inspiracji tradycją, znaną między innymi z „Biegnącej z wilkami” Estes. Mówi głośno o szukaniu źródeł, zaufaniu intuicji, zapewnia, że mimo trudów drogi, warto wytrwać w zgodzie ze sobą, bo na jej końcu odnajdziemy spokój.

5/6

4 komentarze:

  1. Kto wie? Może kiedyś przeczytam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham "Czekoladę" w formie książkowej, filmowej oraz jadalnej, więc i "Rubinowych czółenek" sobie nie odmówię;) I tak wybieram się dziś do księgarni, więc dorzucam na listę zakupów:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Rubinowe czółenka" czytałam z przyjemnością, ale do "Czekolady" wiele tej książce brakuje. A szkoda, bo oczekiwałam czegoś równie smakowitego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam "Czekolady" i po tę książkę raczej (przynajmniej na razie) nie sięgnę

    OdpowiedzUsuń