AUTOR:
Maggie Stiefvater
TYTUŁ:
Ballada. Taniec mrocznych elfów
WYDAWNICTWO:
Illuminatio
LICZBA
STRON: 318
OCENA:
5/10
Od wydarzeń tragicznego
lata nie minęło wiele czasu, jednak trzeba żyć dalej. Dee i James
zostają przyjęci do elitarnej szkoły muzycznej, zrzeszającej
talenty i wybitne osobowości. Choć świat Faerii z perspektywy
czasu może wydawać się jedynie koszmarnym snem, niespodziewanie
znów zaplącze losy bohaterów. Podczas gdy Dee w samotności będzie
leczyć złamane serce, muzyką Jamesa zainteresuje się przedziwna
feja: muza, która za inspirację pożywi się z chęcią młodym
istnieniem artysty.
W tle zbliżają się
doroczne obchody święta Samhain, kiedy to na jedną noc czas i
granice światów przestają istnieć, a wszystkie nadprzyrodzone
istoty dostępują możliwości swobodnego przenikania do świata
śmiertelników. Nowa królowa szykuje na tę okazję specjalne
widowisko. Spieszyć musi się również Nuala, jeśli James nie
przyjmie jej propozycji nie do odrzucenia, wkrótce będzie musiała
pożegnać się z nieśmiertelnością i wiecznym cyklem
narodzin.
Dalsze losy bohaterów
Lamentu ponownie łączą się z istotami z Faerii. Stiefvater kolejny raz oparła cały schemat kompozycyjny powieści na typowych
chwytach romansowo-przygodowych. O ile w wypadku pierwszej części
całość zachwycała magiczną atmosferą, tak Ballada okazuje się
zupełnie przeciętną opowieścią o uczuciu człowieka i feji,
którzy muszą pokonać przeciwności losu, by pozwolić sobie na
miłość. Od warstwy romansowej znaczenie ciekawiej rysują się
drugoplanowe intrygi Królowej Elfów. Klimat tajemniczości podsycają:
pojawienie się rogatego boga śmierci, której każdej nocy
wyśpiewuje litanię imion przyszłych zmarłych, morderstwa
nietypowych fejów oraz podwójne tożsamości niczym nie
wyróżniających się śmiertelników.
Wielogłos narracji
przedstawia akcję z perspektywy Jamesa oraz Nuali, niedopowiedziane
strzępy wątku Dee są jedynie zaznaczone poprzez niewysłane
wiadomości do przyjaciela. Być może miało to za zadanie
rozszerzyć obiektywizm opowieści, nie jest to jednak szczególnie
szczęśliwie wykorzystany chwyt. Bohaterowie nie są
charakterystyczni językowo, styl Stiefvater zdecydowanie mocniej
uderza w standard powieści młodzieżowych i w odróżnieniu od
pierwszej części, ten target czytelniczy jest tu znacznie mocniej
zaakcentowany.
Choć autorka nadal
nawiązuje do wierzeń celtyckich nie ma tu już tak urokliwej w
Lamencie atmosfery magii i tajemnicy. Choć akcja pędzi całkiem
szybko, gubi zainteresowanie czytelnika, który czeka na kulminację.
Jeśli jednak oczekuje wielkiego wybuchu zwieńczającego budowane
napięcie, może poczuć się zawiedziony.
Ballada mimo braku
baśniowości nadal pozytywnie wyróżnia się wśród paranormal
romance konsekwentnym nawiązaniem do folkloru i nie najgorszą
realizacją. Miłośnikom obu części pozostaje z niecierpliwością
oczekiwać kolejnej, której wydanie szykuje się na ten rok.
Za książkę serdecznie
dziękuję wydawnictwu:
It's remarkable designed for me to have a web page, which is valuable designed for my experience. thanks admin
OdpowiedzUsuńHere is my blog post; quick loans
Czytałam "Drżenie" tej autorki i bardzo źle wspominam tę książkę. Okropna! :) No cóż...na Lament i kontynuację się nie skuszę. Nie chcę po raz kolejny się męczyć podczas czytania :D.
OdpowiedzUsuńNie trawię stylu pisania tej autorki i tego chyba już nic nie zmieni.
OdpowiedzUsuńCzytam teraz "Drżenie" tej autorki. Na "Balladę" raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej serii, ale zdecydowanie nie były to pochlebne opinie. Może i wyróżnia się ukazaniem folkloru, ale to nadal paranormal romance, a w tym gatunku naprawdę ciężko o dobrą, interesującą powieść. I widzę, że Twoja ocena odzwierciedla te opinie. ;)
OdpowiedzUsuń