AUTOR:
Maggie Stiefvater
TYTUŁ:
Lament. Intryga Królowej Elfów
WYDAWNICTWO:
Illuminatio
LICZBA
STRON: 319
OCENA:
6/10
Zaczyna się banalnie:
utalentowana harfistka Deirdre choruje na samą myśl występów
publicznych. Nadchodzący konkurs zapowiada się kolejną katastrofą,
do chwili, gdy niespodziewania na jej drodze pojawia się tajemniczy
Luke. Ten nie tylko sprawi, że muzyka zabrzmi dla niej w nowy
sposób, ale zmieni poukładany świat dziewczyny. Nie obędzie się
rzecz jasna bez komplikacji. Swojska rzeczywistość z dnia na dzień
zaczyna nagle się odkształcać, ukazując wymiar znany dotychczas
ze starych, irlandzkich legend.
Spotkanie Luke'a inicjuje
ciąg zdarzeń, które każą Deirdre spojrzeć na świat z nowej
perspektywy. Od tej chwili magia na stałe będzie przeplatać się z
niebezpieczeństwem i niedopowiedzeniami. Okolicę zaludnią postaci
znane z irlandzkiego folkloru, rosnące w siłę z powodu
zbliżającego się Przesilenia. Stiefvater wróci do korzeni,
odsyłając w niepamięć popkulturowy obraz elfich, delikatnych
twarzyczek i szpiczastych uszu. W Lamencie okrutni fejowie
tylko czekają, by zabrać do tańca naiwnych śmiertelników,
nieświadomych, że pęd wirowania zatrzyma się dopiero po ich
śmierci. Kuszą pięknem i obiecują spełnienie, bez wahania
wplątując ich w intrygi, gdzie ponad wartość życia i uczuć,
kładzie się pragnienie władzy. Kim w tym skomplikowanym układzie
dwóch światów okazuje się pojawiający się znikąd Luke i jakie
są jego prawdziwe motywacje?
Choć Lament
bazuje na klasycznych schematach romansu, baśni i powieści fantasy:
wyobcowana bohaterka i tajemniczy, przystojny mężczyzna, trójkąt
miłosny, miłość tragiczna, zła królowa i obdarzona potężną
mocą jej młoda konkurentka, przenikanie się dwóch światów, w
końcu szereg niebezpieczeństw, które należy pokonać, by uratować
świat na krawędzi i bliskie sobie osoby; posiada w sobie
niesamowitą ilość magii, która sprawia, że momentami banalna
fabuła, zyskuje w logicznie skomponowanej całości, jako całkiem
przejmująca opowieść o poświęceniu i granicach uczucia.
Rzecz jasna, jak to w
wypadku paranormal romance bywa, pierwsze skrzypce odgrywa
wartka akcja i szereg katastrof, spadających na pragnących jedynie
miłości bohaterów. Na szczęście konieczność tę Siefvater
potraktowała z dużą dozą subtelności i choć czytelnika być
może nic tu nie zaskoczy, iskrzącej atmosfery nie zakłóci szereg
pościgów i wydumanych opisów kopulacji.
Za książkę serdecznie
dziękuję wydawnictwu:
Piękna okładka, ale tematyka nie moja, zdecydowanie wolę literaturę obyczajową - swoją drogą zastanawiam się ile jeszcze powstanie książek opartych na podobnym schemacie. ;)
OdpowiedzUsuńMnóstwo! To chwytliwy temat i jestem pewna, że gdybym miała raz jeszcze te 13 lat, z rozkoszą zaczytywałabym się w tych bzdurkach;)A tak miałam tylko Narnię i Tolkiena i patrz co ze mnie wyrosło :D
UsuńOsobiście jestem na nie, ani trochę nie podobała mi się ta książka.
OdpowiedzUsuńZ gatunkiem paranormal romance szczerze mówiąc dopiero się zapoznaję przy "Upadłych". Fala zainteresowania na temat "Zmierzchu" jakoś przeszła obok mnie. I chyba nie żałuję. Jest to popularne, ale popieram twierdzenie w powyższym komentarzu - jak najbardziej dla nastolatek, później bawi już co innego :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeczytam, choć widzę, że Ciebie ksiazka nie zachwyciła
OdpowiedzUsuń