środa, 7 listopada 2012

Ch. Palahniuk, Opętani

„Trawicie i wchłaniacie życie, zmieniając je w opowieść (…). Niektóre zdarzenia działają na was jak trucizna. Najgorsze momenty waszego życia, chwile, o których nie chcecie opowiadać, gniją, przeżerają was na wylot. (…) Ale istnieją też historie, które udaje wam się przetrawić, możecie je opowiedzieć – potraficie kontrolować te fragmenty przeszłości. (…) Macie nad nimi władzę (…). To są historie, których możecie użyć, żeby rozśmieszyć innych ludzi, doprowadzić ich do płaczu albo wywołać w nich obrzydzenie. (…) Sprawić, że poczują to, co sami czuliście. (…) Zużywacie je, aż chwila, o której mówicie, straci moc. Zostanie skonsumowana. Strawiona. (…) W ten sposób jesteśmy w stanie zjeść całe gówno, którym nas karmi życie”1.

Grupka przypadkowych ludzi zapakowanych w zdezelowany autobus zmierza w nieznane. Nie wiedzą o sobie nic ponadto, że wszyscy zgodnie postanowili odmienić swoje życie, odciąć się od dotychczasowych obowiązków, uciec od rzeczywistości. Zamknięci na trzy miesiące w opuszczonym teatrze, będą mogli zająć się tylko sobą i swoim talentem, stworzyć literackie arcydzieło.

Gdy zgasły światła i zamknęły się ciężkie drzwi, odgradzające zgromadzenie od świata zewnętrznego, do głosu szybko dobrały się tkwiące w ciemności potwory. Warsztaty literackie stają się tylko pretekstem do oderwania od dotychczasowego życia, znalezienia w „pomiędzy”, w którym nie obowiązują żadne reguły. Z takiego zamknięcia nie można wyjść w poprzedniej formie, stąd celem staje się stworzenie nowej Mitologi Nas, wykreowanie siebie poprzez opowieści.

Wcześniej jednak trzeba jeszcze raz upewnić się, że drzwi są zamknięte, a klucz odpowiednio szybko zniszczony. Dobrze by było, gdyby niewinne wakacje literatów zmieniły się w horror z obowiązkowym porwaniem, uwięzieniem, torturami i niezawinioną śmiercią. To nieźle sprzeda się po wyjściu z teatru, gdy oczy całego świata będą zwrócone na grupkę ocalałych. Nie zaszkodzi trochę pomóc rzeczywistości, odrąbać kilka palców, zniszczyć zapasy żywności, popsuć ogrzewanie. Najsilniejsi przeżyją, by zgarnąć tantiemy z hollywoodzkiego sfilmowania ich wielkiej tragedii.

Tę rzecz jasna, każdy z bohaterów będzie potrafił opowiedzieć po swojemu. Ważne jest złapanie dystansu do sytuacji, który banalizuje nawet największe cierpienia. Wszystko po to, by wyrwać się z istnienia jako obiektu i stać się „obiektywem za obiektywem za obiektywem”. Całkiem bliskie wydaje się przy tym skojarzenie ze zwrotem quasi-performatywnym, który będzie objawiał się w spostrzeganiu szeregu społecznie usankcjonowanych sposobów zachowania, w obrębie których rozgrywa się życie. A co dalej idzie świadomości, że wszelkie ludzkie aktywności to nic innego jako wieczny performens teatru życia, szczególnie te wzmocnione przez tradycję i normy społeczne. Tu normy opadają, wszystko jest możliwe. Idąc tym tropem, Palahniuk kolejny raz wyśmieje wszelkie świętości i małe grzeszki, którymi współczesność opętuje słabych duchem, niewinnych mieszkańców planety bólu i łez, Ziemi.

W przerwach od celowego nadawania pobytowi w zamkniętym teatrze ostatecznego blichtru cierpienia, bohaterowie będą stawać na scenie, by przedstawić współtowarzyszom historię swojego życia. Prawdziwą? Przecież prawda nie istnieje, wszystko jest opowieścią, w ciemności można swobodnie wypowiedzieć najskrytsze pragnienia, najgłębszy wstyd, najdziksze perwersje. 

Tych ostatnich w „Opętanych” nie zabraknie. Czytelnik musi przygotować się na sowitą porcję abstrakcji, seksu i zgnilizny. Tradycyjny brak dobrego smaku, poprawności politycznej i barier obyczajowych, które trzymają na wodzy tego typu fantazje.

Czy to obłaskawianie ciemnej strony śmiechem parodii, mówienie aż historia straci moc, w której nas więzi (a więc autoterapia autora i kierunek dla czytelnika), czy potwierdzenie starej prawdy, że w istocie kochamy tragedie, bo tylko one polerują nas do jaśniejącego człowieczeństwa? Palahniuk zwodzi i kpi, obrzydza i prowokuje i choć kolejny raz pokazuje nic innego, jak brudy świata, których unikamy w codziennej gonitwie myśli, robi to w fascynującej formie i różnorodnej treści. Sympatia czytelnika jest chyba najlepszym potwierdzeniem tezy, że uwielbiamy te wszystkie małe cierpienia...

Za wspomaganie mojej chorej fascynacji Palahniukiem dziękuję wydawnictwu:


1Ch. Palahniuk, Opętani, Warszawa 2011, s. 447

5 komentarzy:

  1. Ha! Książka stoi już od jakiegoś czasu u mnie na półce i doczekać się nie może swoich pięciu minut. Niestety jakoś brak mi czasu, a nie chcę jej czytać pobieżnie:] Przeczytam pewnie w najbliższy weekend

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd się przyznać, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki Palahniuka. Jednak przeglądając listę powieści, które stworzył, widzę wiele pozycji, które mogłyby przypaść mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś ;) na razie mam przed sobą górę książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mocna rzecz! okładka też ciekawa i myślę, że warto przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę Ci całego cyklu :x

    OdpowiedzUsuń