środa, 12 września 2012

Fun Home. Tragikomiks rodzinny.

O tym, że na hasło „komiks” trzy czwarte społeczeństwa czytelniczego krzywi się z niesmakiem, mając przed oczyma umięśnionych herosów, walczących ze zgrają zmutowanych przestępców, wiadomo od dawna. Nielicznym jednak przychodzi do głowy banalny fakt, jakoby powieści graficzne były takim samym medium pisarskim jak ładne słowa, za pomocą których można opowiedzieć każdą historię. Odejście od stereotypu potwierdzają komiksy o zacięciu obyczajowym i często autobiograficznym. Polski miłośnik zaraz skojarzy je chociażby z „Blankets” czy „Persepolis”. „Fun Home” będzie sytuował się właśnie w tych rejonach.

Alison Bechdel tworzyła „Fun Home” blisko siedem lat, z mozołem odtwarzając wydarzenia na podstawie zdjęć, które najczęściej przerysowywała. Sam rysunek jest specyficzny: prosty, momentami niezdarny, ale nie sposób odmówić mu uroku. Stylowość zamiast hiperrealizmu i monochromatyczne cieniowanie wobec jaskrawych barw, do których przyzwyczaiły nas dzieła wydawane przez DC czy Marvela. Nie napatrzymy się tu na wielką sztukę graficzną, jednak ma się wrażenie, że tym razem obraz jest tylko dodatkiem do tekstu. W takim ujęciu na pewno nie przeszkadza w odbiorze, chociaż mnie szczególnie nie porywa.

Zabierając się za „Fun Home” warto wiedzieć, że Bechdel przez lata rysowała stripy „Dykes to Watch Out For” w duchu lesbijskiej soap opery, gorąco zachwalane w amerykańskich publikacjach feministycznych i queerowych. Wydany w 2006 roku „Fun Home” - w założeniu autobiograficzny, również nie ucieknie od tej tematyki.

Opowiedziana w nim historia to saga teoretycznie typowej rodziny z okolic Pensylwanii. Matka, ojciec, bracia i Alison, z której to perspektywy najczęściej oglądamy życie rodzinne. Nie jest ona jednak typową główną bohaterką, a raczej lustrem, w którym odbijają się losy każdego z osobna. Najczęściej opowiada się tu relację na linii ojciec-córka i to właśnie Bruce Bechdel staje się pierwszoplanową postacią, zarówno w życiu swojej córki jak i na kartach powieści. Właściciel domu pogrzebowego, nauczyciel angielskiego i bibliofil, który nie potrafi okazywać uczuć najbliższym staje się obiektem fascynacji Alison, która marzy o jego zainteresowaniu i akceptacji. A nie dzieje się tak do chwili jego śmierci, krótko po ujawnieniu przez nią swojej orientacji seksualnej. Opowieści o próbach zrozumienia siebie i zaakceptowania swojej tożsamości są tu wielogłosowe i opowiedziane z różnych perspektyw. Dzięki temu nie jest to niewątpliwa prosta historia skupiona na faktach, ale dogłębna analiza siebie w relacji z otaczającym światem.

Pomijając tło obyczajowo, pojawia się tu kilka wątków zasługujących na uwagę. Po pierwsze literatura jako sposób komunikacji z ojcem ponad wzajemnymi uprzedzeniami. „Fun Home” wypełniają cytaty klasyków, nawiązania do książek kanonicznych i typowo literackie sugestie, które każdy bibliofil będzie odkrywał z nieskrywaną przyjemnością (bo mówimy tu na przykład o Camusie czy Prouście). Po drugie wyjątkowo rozbudowana symbolika, która ze smakiem łączy śmierć i erotykę. Po trzecie zajęcie własnej pozycji w dyskursie LGBT i próba analizy tożsamości w kontekście pojęć męskości i kobiecości w dzisiejszym świecie (tutaj brawa dla tłumaczy, którzy pokusili się nawet o stworzenie słownika, tłumaczącego typowe określenia homoseksualne np. queer).

Całość jest doskonałym przykładem, jak stworzyć druzgocący efekt: wystarczy połączyć prostą, zabawną grafikę z mocnym przekazem. „Fun Home” to coś więcej niż zwykła obyczajówka, choć mówi o relacjach międzyludzkich, życiu, śmierci, miłości. Przecież to wszystko już było! Bechdel dzięki niejednoznaczności formy stworzyła jednak nową jakość komiksu, która wybija się wśród mu podobnych.

6 komentarzy:

  1. Hmmm komiksy nawet lubię, może warto zapoznać się również i z tą pozycją? :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. co do komiksów masz rację - zaliczam się do tych co na samo słowo dostają niesmaku:P za książkę raczej podziękuje :)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie cierpię komiksów, bo właśnie tak jak napisałaś, kojarzą mi się z herosami:) Ale po coś w stylu "Fun Home" chętnie bym sięgnęła, zawsze to jakieś nowe wyzwanie czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
  4. raczej nie dla mnie, rzadko sięgam po tego typu pozycje

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam lubie komiksy a w pracy mam kolegę ktróy jest ich wilbicielem wręcz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również nie należę do gorliwych ,,czytaczy" ;) komiksów, ale po ,,Fun home" sięgnęłam i bardzo mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń