O tym, że na hasło
„komiks” trzy czwarte społeczeństwa czytelniczego krzywi się z
niesmakiem, mając przed oczyma umięśnionych herosów, walczących
ze zgrają zmutowanych przestępców, wiadomo od dawna. Nielicznym
jednak przychodzi do głowy banalny fakt, jakoby powieści graficzne
były takim samym medium pisarskim jak ładne słowa, za pomocą
których można opowiedzieć każdą historię. Odejście od
stereotypu potwierdzają komiksy o zacięciu obyczajowym i często
autobiograficznym. Polski miłośnik zaraz skojarzy je chociażby z
„Blankets” czy „Persepolis”. „Fun Home” będzie sytuował
się właśnie w tych rejonach.
Alison Bechdel tworzyła
„Fun Home” blisko siedem lat, z mozołem odtwarzając wydarzenia
na podstawie zdjęć, które najczęściej przerysowywała. Sam
rysunek jest specyficzny: prosty, momentami niezdarny, ale nie sposób
odmówić mu uroku. Stylowość zamiast hiperrealizmu i
monochromatyczne cieniowanie wobec jaskrawych barw, do których
przyzwyczaiły nas dzieła wydawane przez DC czy Marvela. Nie
napatrzymy się tu na wielką sztukę graficzną, jednak ma się
wrażenie, że tym razem obraz jest tylko dodatkiem do tekstu. W
takim ujęciu na pewno nie przeszkadza w odbiorze, chociaż mnie
szczególnie nie porywa.
Zabierając się za „Fun
Home” warto wiedzieć, że Bechdel przez lata rysowała stripy
„Dykes to Watch Out For” w duchu lesbijskiej soap opery,
gorąco zachwalane w amerykańskich publikacjach feministycznych i
queerowych. Wydany w 2006 roku „Fun Home” - w założeniu
autobiograficzny, również nie ucieknie od tej tematyki.
Opowiedziana w nim
historia to saga teoretycznie typowej rodziny z okolic Pensylwanii.
Matka, ojciec, bracia i Alison, z której to perspektywy najczęściej
oglądamy życie rodzinne. Nie jest ona jednak typową główną
bohaterką, a raczej lustrem, w którym odbijają się losy każdego
z osobna. Najczęściej opowiada się tu relację na linii
ojciec-córka i to właśnie Bruce Bechdel staje się pierwszoplanową
postacią, zarówno w życiu swojej córki jak i na kartach powieści.
Właściciel domu pogrzebowego, nauczyciel angielskiego i bibliofil,
który nie potrafi okazywać uczuć najbliższym staje się obiektem
fascynacji Alison, która marzy o jego zainteresowaniu i akceptacji.
A nie dzieje się tak do chwili jego śmierci, krótko po ujawnieniu
przez nią swojej orientacji seksualnej. Opowieści o próbach
zrozumienia siebie i zaakceptowania swojej tożsamości są tu
wielogłosowe i opowiedziane z różnych perspektyw. Dzięki temu nie
jest to niewątpliwa prosta historia skupiona na faktach, ale
dogłębna analiza siebie w relacji z otaczającym światem.
Pomijając tło
obyczajowo, pojawia się tu kilka wątków zasługujących na uwagę.
Po pierwsze literatura jako sposób komunikacji z ojcem ponad
wzajemnymi uprzedzeniami. „Fun Home” wypełniają cytaty
klasyków, nawiązania do książek kanonicznych i typowo literackie
sugestie, które każdy bibliofil będzie odkrywał z nieskrywaną
przyjemnością (bo mówimy tu na przykład o Camusie czy Prouście).
Po drugie wyjątkowo rozbudowana symbolika, która ze smakiem łączy
śmierć i erotykę. Po trzecie zajęcie własnej pozycji w dyskursie
LGBT i próba analizy tożsamości w kontekście pojęć męskości i
kobiecości w dzisiejszym świecie (tutaj brawa dla tłumaczy, którzy
pokusili się nawet o stworzenie słownika, tłumaczącego typowe
określenia homoseksualne np. queer).
Całość jest
doskonałym przykładem, jak stworzyć druzgocący efekt: wystarczy
połączyć prostą, zabawną grafikę z mocnym przekazem. „Fun
Home” to coś więcej niż zwykła obyczajówka, choć mówi o
relacjach międzyludzkich, życiu, śmierci, miłości. Przecież to
wszystko już było! Bechdel dzięki niejednoznaczności formy
stworzyła jednak nową jakość komiksu, która wybija się wśród
mu podobnych.
Hmmm komiksy nawet lubię, może warto zapoznać się również i z tą pozycją? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
co do komiksów masz rację - zaliczam się do tych co na samo słowo dostają niesmaku:P za książkę raczej podziękuje :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nie cierpię komiksów, bo właśnie tak jak napisałaś, kojarzą mi się z herosami:) Ale po coś w stylu "Fun Home" chętnie bym sięgnęła, zawsze to jakieś nowe wyzwanie czytelnicze.
OdpowiedzUsuńraczej nie dla mnie, rzadko sięgam po tego typu pozycje
OdpowiedzUsuńJa tam lubie komiksy a w pracy mam kolegę ktróy jest ich wilbicielem wręcz :)
OdpowiedzUsuńJa również nie należę do gorliwych ,,czytaczy" ;) komiksów, ale po ,,Fun home" sięgnęłam i bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuń