Co ma Lacan do zakupowego
szaleństwa, Machiavelli do wydawania wystawnych przyjęć a
Kartezjusz do porannego przeciągania się? Wydawać by się mogło,
że niewiele, bo jak się ma filozofia wielkich mistrzów do szarej
powszedniości. Robert Smith postanowił jednak udowodnić wszystkim
niedowiarkom, że filozofia nie kończy się skomplikowanych
dywagacjach na temat bytu, ale ma praktyczne zastosowanie, które
odnieść można do codzienności przeciętnego obywatela naszej
planety.
„Śniadanie z
Sokratesem” to zbiór felietonów o tematyce około filozoficznej,
które mają przybliżyć istotne zagadnienia klasycznej filozofii
czytelnikowi w każdym wieku, którego niekoniecznie interesują
specjalistyczne rozstrzygnięcia natury ontologicznej. Łącząc dwa
obiegi: naukowy i popularny, prezentuje najważniejsze doktryny przez
pryzmat codziennych zachowań każdego człowieka: od przebudzenia
(Kant i „myślę, więc jestem”, jako przebudzenie świadomości),
przez typowy dzień w pracy (kapitalizm Marska), zakupy (lacanowski
Narcyzm), ćwiczenia na siłowni (koncepcje ciała Foucaulta i
Bachtina), do kojącego snu (który sponsoruje nie kto inny jak
Freud, ze swoją teorią marzeń sennych).
Składa się na to 18
rozdziałów wypakowanych po brzegi tradycyjną myślą filozoficzną,
czyli wiedza w pigułce. Nie ma to jednak za wiele wspólnego z
klasycznymi podręcznikami, bo zamiast suchej, abstrakcyjnej teorii
autor preferuje lekką, żartobliwą formę, popartą mnóstwem
nawiązań do literatury, muzyki, filmu, sztuki, show biznesu i
współczesnych zachowań społecznych. Nie obniża to zarazem
struktury wywodu naukowego, ten jest zawsze spójny i logiczny, choć
dygresja goni tu dygresję, a wątki wynikają z siebie niemal
szkatułkowo.
Czy „Śniadanie z
Sokratesem” jest tylko przystępnym podręcznikiem filozofii?
Niekoniecznie. Istotą wydaje się tu raczej pobudzenie świadomości
czytelnika, który z pełnym automatyzmem przechodzi przez życie z
naiwnym uśmiechem nieświadomości na swej twarzy. Automatyzmem
percepcji zewnętrznej, która umniejsza poznanie zmysłowe do
szeregu widoków-konceptów (mijamy na ten przykład szereg drzew i
ograniczamy je do pewnego wyobrażenia drzewa jako takiego, zamiast z
pełną świadomością stwierdzać istnienie każdego,
poszczególnego, różnego od siebie!), ale także percepcji
wewnętrznej (kto dziś poddaje autoanalizie swoje odczucia w szeregu
rutynowych czynności?!?).
Smith udowadnia, że
istnienie jest równe świadomości. Świadomość z kolei jest
niezbędnym czynnikiem do pełnego oglądu życia. Poddając analizie
typowe sytuacje z codzienności każdego z nas, wyjaśnia procesy,
które wywołują u nas konkretne rodzaje zachowań i reakcji,
wyjaśnia sylogizm naszych motywacji i skutki, które powinny z nich
wynikać.
Prosty w odbiorze język,
mocne zakorzenienie we współczesności i przyjemny styl, sprawiają,
że nawet pozornie skomplikowane teorie filozoficzne w nowym
kontekście zyskują na jasności. Udowadnia to, że mądrość nie
jest cechą zarezerwowaną dla posępnych starców z długimi
brodami, ale zdolnością podejmowania trafnych (logicznych,
poprawnych) decyzji w konkretnej sytuacji.
Smith nie edukuje, ale
skłania do refleksji. Poddaje wątki pod analizę, konstruuje dzieło
otwarte, które może być punktem wyjścia do własnych rozmyślań
na poddane tematy. Ukazuje drugie dno potencjalnie nudnej
rzeczywistości, która w istocie pełna jest sensów ignorowanych w
rutynie dnia. Udowadnia zarazem, że filozofia nie jest tak straszna,
jak zwykło się obiegowo sądzić. Skupia się ona bowiem w tym,
czym jest w istocie: umiłowaniem mądrości (gr. φιλοσοφία
– umiłowanie mądrości), przekładalnym na codzienność.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu:
oraz portalowi:
Kup książkę:
Filozofie lubię, ale chyba to mnie przerosło, dziołcha :D
OdpowiedzUsuńZdziwiłabyś się, przyjemne, czyta się lekko, nawet pobudza kilka funkcji mózgowych ;)
UsuńTyle dobrego słyszałam już o tej książce. ;D jeszcze bardziej mnie zachęciłaś!
OdpowiedzUsuńHmmm...naprawdę brzmi ciekawie. Poszukam u siebie :)
OdpowiedzUsuńLubię filozofię, ale nie w każdym wydaniu. Taka niewymuszona, przedstawiana jakby od niechcenia, wplecona w fabułę, podoba mi się, natomiast, by czytać o czystej filozofii...nie dla mnie. Skutecznie zraziłam się w liceum. Myślę jednak, że "Śniadanie z Sokratesem" leży gdzieś pośrodku, więc czemu nie? ;)
OdpowiedzUsuńDzięki temu autorowi doszłam do wniosku, że jednak filozofię można polubić (chociaż troszkę ;-)) o ile zostanie przedstawiona w ciekawy i jasny sposób. Polecam Ci także "Podróże z Platonem" - podobały mi się jeszcze bardziej niż "Śniadanie z Sokratesem".
OdpowiedzUsuńhmmm...jeżeli w odbiorze przypomina "Świat Zofii", to z pewnością przeczytam;)
OdpowiedzUsuńFilozofia? Nigdy nie zastanawiałam się głębiej nad tym tematem.. Może jednak już najwyższy czas :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!