niedziela, 27 stycznia 2013

Foenkinos, Nasze rozstania

„Z pewnością uprawiałem w młodości za mało sportu, aby znosić zmienne porywy serca. (…) Z Alice chwile euforii, kiedy chciałem zabrać ją na weekend na Księżyc, nieustannie przeplatały się z momentami międzygwiezdnej agresji, kiedy to najchętniej zakopałbym ją w samym sercu Ziemi. (…) Kręciliśmy się w karuzeli tonów. I nawet przychodziło mi na myśl, że miłość przede wszystkim ogłusza”1.

Poznali się na przypadkowej imprezie w późnonocnych godzinach, kiedy nad sens rozmów kładzie się pobrzękiwanie szkła i wędrówka papierosów w coraz gęstszej ciemności. Jego urzekł jej drobny gest, ją jego imię. Odnaleźli się mimo przeciwieństw i byliby ze sobą na zawsze, gdyby nie niezrozumiałe paradoksy, sprawiające że najprostsze zdarzenia zmieniają się w sprzeczności nie do przebycia. Nie będzie to kolejna pozytywna historia o miłości. Foenkinos przeprowadzi wiwisekcję na żywych uczuciach, o tyle bolesną co fascynującą.

Ta zostanie opowiedziana z perspektywy Fritza, a powracające uczucie do Alice, przeplatające się z katalogiem rozstań i spektakularnych powrotów, dopełni historię jego życia. „Nasze rozstania” mimo obsesyjnie powracającego wątku niemożliwego do zrealizowania związku to jednak przede wszystkim opowieść o dorastaniu, a dopiero później słodko gorzkie obrazki z życia pięknych, młodych i zupełnie niepotrafiących przełożyć wyobrażenia relacji dwojga na rzeczywistość. Rozgrywana przez lata, irytuje zachowaniem Fritza, uparcie powtarzającego te same błędy. Nie ma jednak nic wspólnego z cukierkowym ideałem miłości, sprzedawanym nam na każdym rogu. Foenkinos nieco wydumanym stylem mówi bowiem o życiu mocno autentycznym, składającym się ze złych decyzji i zmarnowanych szans, które tylko czasem rozświetla nagła fascynacja. Ta jednak nie jest wieczna i nie daje nikomu całkowitego spełnienia.

Wszystko to w eklektycznych dekoracjach Paryża i okolic, rozpisane na całkiem smakowite dialogi, przyprawione humorem, czasem podane w absurdalnej konwencji, przywołującej na myśl komedie Allena, który jak nikt inny potrafi ze śmiechem opowiadać o najboleśniejszych tragediach powszedniości. Fabularnie czasem nazbyt wydumane i nieprawdopodobne, mieszające kinowe klisze z infantylizmem i nadwrażliwością głównego bohatera, rzucającego co chwile pseudo intelektualne hasła, miotającego się między popędem a autoanalizą. Składa się to na specyficzny styl autora, z gatunku tych, które można pokochać lub znienawidzić. Mnie nie urzekł, choć „Nasze rozstania” czyta się całkiem przyjemnie.

Niby romans, ale bez happy endu, niby powieść o dorastaniu, a mimo wieku i doświadczeń bohaterowie co rusz popełniają te same błędy. Sprawia to, że „Nasze rozstania” mimo schematycznego punktu wyjścia rozrastają się w powieść nieoczywistą, ale jednak lekką w odbiorze. Kalejdoskop uczuć i sprzecznych im zachowań odczarowany humorem, życie w pełnoprawnych przebiegach, może nie zachwycające, ale całkiem prawdziwe.


Za książkę dziękuję wydawnictwu:
 oraz portalowi:


1Foenkinos, Nasze rozstania, Kraków 2013, s. 23-25.

4 komentarze:

  1. Podobał mi się humor w "Naszych rozstaniach", denerwowały mnie natomiast zupełnie zbędne wstawki pisarza. Ostatecznie czas spędzony z Foenkinosem uważam za całkiem udany, chociaż powieść mnie nie porwała.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się styl Foenkinosa, chociaż do tej pory przeczytałam tylko "Delikatność". Jestem ciekawa, jakie wrażenie zrobią na mnie jego pozostałe książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam książki tego typu. Bardzo chętnie przeczytam, tym bardziej, że akcja powieści ma miejsce w Paryżu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie ten Paryż. Moja fascynacja tym miastem i wgl całą Francją chyba nigdy nie osłabnie. O książce słyszałam wiele i co raz bardziej mam na nią ochotę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń