sobota, 22 grudnia 2012

Ch. Palahniuk, Niewidzialne potwory


„Pokaż mi żałosny emocjonalny skowyt.
Błysk.
Pokaż mi zapatrzone we własny pępek, egocentryczne bzdury.
Pieprzyć mnie. Mam dosyć bycia sobą. Ja piękna. Ja paskudna. Blondynka. Brunetka. Milion pieprzonych wcieleń, które nie uwalniają mnie z pułapki bycia sobą. (…) Wszystko, co było przed teraz, przed teraz, przed teraz, to tylko opowieść, którą w sobie noszę. (…) Potrzebuję nowej opowieści o tym, kim jestem. (…) Jesteśmy uczeni, żeby iść przez życie słuszną drogą. Żeby nie popełniać błędów. Ja myślę, że im błąd wydaje się większy, tym większa jest szansa, że uda mi się wyrwać i zacząć prawdziwe życie. (…) W końcu całe moje ciało jest moją opowieścią”1.

Shannon ma cały świat u stóp, nieziemską urodę, spektakularną karierę supermodelki i majątek ustawiający doczesność kilku jej pokoleń, kiedy za cel obiera ją sobie psychopata z bronią. Teraz bez połowy twarzy przemyka po szpitalnych korytarzach, zapisując zjadliwe złote myśli na podręcznych karteczkach. Wszystko do czasu, gdy w gabinecie logopedy spotyka Brandy Alexander, zjawiskowego transwestytę, który zabierze ją w podróż do granic nierozsądku. W towarzystwie królowej życia i przystojnego Alfa Romeo będą odwiedzać wszystkie wystawne rezydencje na sprzedaż, kradnąc porozkładane po kątach leki i szukając sensu życia, który nie istnieje.

Wybuchowy koktajl scen nieograniczonych logiką i klasycznym następstwem czasów przeniesie nas w obrazowanie rodem z kolorowego pisemka, gdzie obok mody, seksu i celebrytów, znajdzie się tania sensacja, podkreślona śmiercią i golizną. Nielinearną akcję przerwą okrzyki paparazzich, relacje z sesji zdjęciowych, albo przebiegu operacji plastycznej. Gdzieś pomiędzy kiczem, hałasem i pulsującym kolorem znajdzie się rozrastająca się w niekontrolowany sposób historia exmodelki i całej reszty towarzystwa. Palahniuk opowie ją jednak tylko po to, by znów podkreślić jak mało znaczą o nas własne wyobrażenia. Stąd katalog barwnych postaci okaże się pretekstem do wyśmiania wartości tożsamości. 

Nie oszczędzi nikogo: gejów, transwestytów i nabożnych rodzin ofiar, chorych na aids i pięknych panienek, pięknych panów, bogaczy i biedoty. Podniesie do absurdu współczesny konsumpcjonizm, przepych i podążanie za trendami. Wytknie hipokryzję, wyśmieje bezsens istnienia, kulturę jako źródło cierpień. Na tę ostatnią znajdzie rewolucyjne lekarstwo w otumanieniu bólem, głupotą i kompletnie niepotrzebnymi pragnieniami. Wszystko, by w ogólnym rozrachunku zadziałać czystym absurdem, podjąć próbę z góry niemożliwą do powodzenia, wyleczyć z cierpienia cierpieniem.

Jak mantra powróci motyw ludzi-opowieści, będących niczym więcej ponad kreowane na zawołanie historie. Kalejdoskop co rusz wymienianych imion bohaterów, podkreśli tylko wszechobecne kłamstwo, w które chcemy wierzyć dla świętego spokoju. Niewidzialne potwory to w końcu to, czego nie chcemy zobaczyć, a co uparcie ukrywa się za tiulami woalek Shannon bez twarzy. To w istocie prosta metafora obrzydliwej rzeczywistości, podmalowanej szminką i zapomnianej w kolejnym narkotycznym tripie.

Jak przystało na pierwszą powieść „Niewidzialne potwory” nie są bez wad. I nie chodzi tu o styl, bo ten jak zwykle jest fenomenalny, ani o temat, bo w swoim szaleństwie jest zawsze aktualny, a oskarżycielski palec wymierzony w samo centrum grzechów świętego świata. Mając jednak za sobą większość książek Palahniuka, pora postarać się o ranking tych gorszych i lepszych - „Niewidzialne potwory” nie zaskakują mimo hiperszybkich zwrotów akcji tej tragikomedii pomyłek, nie wzbudzają emocji, fundowanych w „Opętanych”, czy „Rancie”. Wniosek jest prosty, warto od nich zacząć, by oswoić się z wizją rzeczywistości serwowaną przez Palahniuka. W innym wypadku można dojść do smutnego wniosku, że nawet jego czyste szaleństwo może się kiedyś przejeść.


Za wspieranie mojego nałogu czytelniczego dziękuję Wydawnictwu:

1Ch. Palahniuk, Niewidzialne potwory, Warszawa 2010, s. 174, 207.

9 komentarzy:

  1. chyba raczej to nie dla mnie książka
    odpuszczę więc sobie jej lekturę

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka zachęcająca, ale treść dla mnie zupełnie taka nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  3. chociaż treść wydaje się być ciekawa to jednak niezbyt mnie kusi ta pozycja :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Palahniuk jest doprawdy pisarzem, którego styl ma podobnie wielu fanów jak i przeciwników. Sama stoję pomiędzy. Przeczytałam do tej pory tylko jego jedną książkę i nie wiem, co sądzić. Poza tym jedno dzieło nie świadczy o autorze, więc w dalekiej albo i bliższej przyszłości ponownie zawitam w świecie Chucka. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny raz trafiam na Twoją recenzję jakiejś książki Palahniuka i za każdym razem wzrasta moja ochota na zapoznanie się z jego twórczością. Muszę to nadrobić. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie ta pozycja skusiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie dla mnie, więc po prostu podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń