poniedziałek, 11 lutego 2013

M. Kruszona, Czarnomorze. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek gór.


„Śmierć w języku polskim jest kobietą. W większości pozostałych języków bywa mężczyzną. (…) Ponury żniwiarz, genialny szachista, bezwzględny higienista, ale też Faust, Dracula i Moby Dick – wszystko to nie są kobiece role. (…) Kobieta raczej życie daruje, niż odbiera. Kobietami są Gruzja, Turcja, Ukraina, Mołdawia, Bułgaria i Rumunia... tak jak większość ojczyzn, a może lepiej lepiej macierzy, dbających o swoich mieszkańców. (…) I choć Argentyna, Uganda, Kenia, ale i Japonia, nie są wcale przyjaźniejsze od Niemiec, Chin i Meksyku, to jednak ja wybieram te pierwsze, stawiając je ponad nieżeńskimi Węgrami czy Niemcami”1.

Wybierając cel podróży zazwyczaj kierujemy się turystyczną popularnością miejsc, słynących z klasycznych zabytków, pięknych widoków i gościnnych gospodarzy. I nic w tym dziwnego, bo mało kto może pozwolić sobie na wyprawy w rejony nie do końca znane i bezpieczne, stąd podróż na stałe zrosła się w naszej świadomości z odpoczynkiem. Znam jednak człowieka, który pewnego dnia spakował plecak i nie mówiąc nikomu, wyruszył samotnie, autostopem w kierunku dawnego Czarnomorza. Gdy wrócił po pół roku, mało kto wierzył w te opowieści z pogranicza snu, ale wszyscy czuli zamkniętą w nim nostalgię za osobnym światem pogranicza. Michał Kruszona przebył podobną drogę i choć pisząc o niej, zaledwie muskał atmosferę mijanych miejsc, raz słyszane opowieści odżyły we mnie na nowo.

Wychodząc od śmierci, Kruszona deklaruje zabawny paradoks, który popycha go do kolejnej wyprawy – Paracel (przyjaciel) na ponoć dziecko w Gruzji - spadek po poprzedniej wizycie, trzeba pojechać, sprawdzić, powód dobry jak każdy inny, by ponownie ruszyć w drogę, podczas której niezmienne życie będzie przeplatać się ze śmiercią, sen z jawą, rzeczywistość z marzeniami. Trasa oplata Czarnomorze: Turcję, Rumunię, Gruzję, Ukrainę i Mołdawię, opis nie ma jednak nic wspólnego z przewodnikiem turystycznym.

Kruszona pisze o miejscach z perspektywy raz to obserwatora raz uczestnika zdarzeń. Życie, w którym jednak uczestniczy nie należy do tych wielkich i szumnych, ponad to zawsze będzie kładło się złapanie atmosfery, lokalnego kolorytu, przesiąknięcie codziennością mieszkańców w miejscach spoza powszechnego czasu i przestrzeni. Nie po raz pierwszy spotykam się bowiem z opinią, że odwiedzane przed Kruszona tereny zawieszone są pomiędzy światami, stąd ich mitologizujący charakter zatrzyma czas w wiecznym teraz, zmiesza historię, legendy i współczesność, połączy żywych i zmarłych w spójne i komplementarne zjawisko, niepojęte nam zanurzonym w cywilizacji i technice.

Podróż będzie wobec tego wiodła torem przydrożnych herbaciarni, sklepów i prywatnych mieszkań. Od opisu krajobrazu Kruszona szybko przejdzie do historii w gawędziarskim tonie, w którym słowo generuje setki skojarzeń, a dygresje rozrastają się w szkatułkowe opowieści, próbujące zamknąć w sobie magię miejsc.

Całości dopełnią naprawdę dobre fotografie, wyłuskujące z krajobrazu nietypowe widoki. Słowo i obraz Kruszona zmieniają perspektywę patrzenia na sens podróży.

Stasiuk w 'Jadąc do Babadag” pisał, że życie składa się z okruchów teraźniejszości, które zapadają w pamięć i budują nasz świat. Kruszona idąc jego tropem, zabiera czytelnika w podróż opisaną obrazami codzienności, dyktującymi rzeczywistość z pogranicza jawy i snu, mitologii i faktu, by kolejny raz przekonać się o wartości powszedniości zawartej w ruchu, ludziach i miejscach.

Za książkę dziękuję wydawnictwu:
oraz portalowi:

1Kruszona, Czarnomorze. Wzdłuż wybrzeża, w poprzek gór, Poznań 2012, s. 7.

3 komentarze:

  1. Ciekawe; inna książka autora, "Rumunia. Podróże w poszukiwaniu diabła" okazała się dla mnie całkowicie niestrawna i dziwaczna. Widocznie był to jednorazowy "wypadek przy pracy", skoro ta zapowiada się zupełnie przyzwoicie i ciekawie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Od czasu do czasu czytam książki podróżnicze, więc może sięgnę też po tę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa i inspirująca, warto poszerzać horyzonty.

    OdpowiedzUsuń