Źródło |
Książki
o duchach mają to do siebie, że raczej nie zaskakują. Jeśli już
jakiś nieszczęśnik zdecyduje się powrócić zza grobu i trwonić
wieczność na znęcanie się nad żyjącymi, używa dość
przewidywalnych narzędzi. Efekty są mniej lub bardziej straszne,
jednak nie wnoszą nic odkrywczego w życie rządnego nowości
czytelnika. Sięgając po nieco zapomnianą książkę Ambrose'a, nie
oczekiwałam wiele. Okazało się jednak, że nie mogłam oderwać
się od czytania. Przesąd
nie ma nic wspólnego z typowymi dreszczowcami, może dlatego, że
już nasz duch jest niecodziennym straszydłem.
Joanna
Cross, młoda i piękna dziennikarka z upodobaniem odkrywa przed
czytelnikami swego pisma tajniki działania wszelakich ezoterycznych
zgromadzeń. Podchodząc sceptycznie do takich zagadnień,
kompromituje wróżki, przepowiadaczy przyszłości i media
kontaktujące się ze zmarłymi. Chcąc nie chcąc naraża się tym
sposobem na przekleństwa i uroki rzucane przez zdemaskowanych
oszustów. Jedna z takich spraw mimowolnie sporo namiesza w życiu
panny Joanny.
Nieświadoma
zagrożenia dziennikarka zgłasza się do eksperymentu naukowego,
który ma udowodnić sprawczą siłę ludzkich myśli. Wraz z innymi
uczestnikami zostanie poproszona o wymyślenie nieistniejącej osoby
z przeszłości, która o ile będzie wystarczająco dobrze
wyobrażona przez wszystkich, zamanifestuje swoją obecność jako
typowy poltergeist. Uczestnicy tworzą Adama Wayatta – młodego
żołnierza, walczącego z generałem Lafayettem we Francji i
zmarłego w tamtejszej rewolucji. Pozytywne wyniki eksperymentu kuszą
naukowców na tyle, że proponują kontynuowanie badań mimo
szybkiego potwierdzenia swoich założeń. I wszystko byłoby
pięknie, a nauka święciła triumfy, gdyby nie nagłe niewyjaśnione
zdarzenia, rozkręcające fabułę, która już do samego końca
będzie pędziła niczym roller coaster.
Zaczyna
się od serii dziwnych śmierci uczestników eksperymentu, które są
argumentem do przerwania badań. Okazuje się jednak, że nasz
wymyślony Adam, jest z tego faktu całkiem niezadowolony co obrazuje
coraz to bardziej agresywnym zachowaniem. Czyżby nieistniejąca
nigdy postać zaczynała żyć własnym życie? Zafascynowana sprawą
dziennikarka postanawia na własną rękę rozwiązań sprawę
tajemniczych zgonów. Odkrywając przy okazji fakty poświadczające
istnienie Adama i spotykając osoby, które podają się za jego
rodzinę, wpada w skomplikowaną intrygę, którą ktoś przygotował
specjalnie dla niej.
Fabuła
wciąga a akcja toczy się wartko. Nowe zaskakujące wydarzenia,
którymi jesteśmy co chwilę bombardowani sprawiają, że nikt nie
odłoży książki, zanim nie dowie się, kto za tym wszystkim stoi.
Oprócz zagadki istnienia Adama Wayatta, mamy tu oczywiście wątek
romansowy naszej Joanny z przystojnym naukowcem nadzorującym
eksperyment. Fabuła rozwija się ciekawie i zapętla w punkcie,
gdzie miesza się ze sobą kilka rzeczywistości: ta którą uważamy
za faktyczną, ta wymyślona, żyjąca własnym życie i ta należąca
do świata duchów. Choć to stary motyw (wykorzystany między innymi
w genialnym Ubiku
Dicka) nie przeszkadza w odbiorze i nadal wywołuje uczucie
zaskoczenia, pozostawiając czytelnika z wieloma możliwościami
interpretacji.
Inspirowany
faktycznym eksperymentem, który miał miejsce w USA na początku lat
70. Przesąd dostarcza
rozrywki godnej thrillera. Nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi
historiami, gdzie pobrzękiwania łańcuchów, mieszają się z
zawodzeniem wiatru starego domu. Biorąc sobie za punkt sceptycyzm
nauki, stawia pytania o zdolność percepcji każdego człowieka.
Podważa naszą pewność w istnienie tylko jednej rzeczywistości
materialnej, w której budzimy się każdego ranka. Zostawia nas z
pytaniem, skąd mamy pewność, że naprawdę istniejemy.
Fabułą jest bardzo interesująca, a minusów się nie dopatrzyłaś, więc chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, nie ma książek idealnych, ale "Przesąd" warto poczytać, szczególnie, że on taki niesłusznie zapomniany ;)
UsuńFalka
Świetna recenzja, książka również wydaje się ciekawa. Dodaję do planów i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń