piątek, 9 marca 2012

Katarzyna Berenika Miszczuk, Ja, diablica

Źródło grafiki
Bohaterka dwóch części – Wiktoria była zwyczajną studentką, lubiła imprezować, miała znajomych, nadopiekuńczego brata i w zasadzie niczym nie różniła się od swoich koleżanek. Pewnego dnia, wracając z warszawskiego klubu Stodoła, została brutalnie zamordowana przez psychopatę. Wydawać by się mogło, że to koniec wszystkiego – koniec studenckiego życia, koniec wypadów ze znajomymi,  nigdy więcej zachodów i wschodów słońca, tak właściwie to koniec świata (zapewne w przypadku każdego człowieka, ale, no właśnie, nie w przypadku naszej bohaterki).


            Wiktoria trafiła do Piekła, które  zdecydowanie odbiegało od stereotypowego wyobrażenia  – zamiast kręgów z gotującymi się grzesznikami, czekały na nią apartamenty, imprezy,  nienaganne towarzystwo – uroczy podrywacz Beleth, tajemniczy i wiecznie knujący intrygi  Azazel , a nawet najprawdziwsza królowa Egipska – Kleopatra! Nie zabrakło  także samego księcia piekieł – Lucyfera.
            Jako świeżo upieczona diablica, Wiktoria zajmuje się pozyskiwaniem dusz. Może także odwiedzać Ziemię – skutkiem czego jej najbliżsi nie zorientowali się, że jest z nią coś nie tak (a raczej z jej nie-życiem). Wkrótce okazuje się jednak, że Wiktoria wcale nie powinna znaleźć się tam, gdzie ją przydzielono, że względu na Iskrę Bożą, którą posiada, jako jedna z nielicznych ludzi na świecie.
            W powieści nie brakuje wątków romansowych – płomienny romans połączył Kleopatrę z Azazelem, a główna bohaterka jest rozdarta między swoim ziemskim chłopakiem, a piekielnie przystojnym Belethem. Chociaż nie na się ukryć, że momentami autorkę ponosi fantazja i nierzadko sceny miłosne ocierają się o te, rodem z arlekinów, to w większości (głównie dzięki elementom komediowym) są do przełknięcia.
            Cały cykl składa się z dwóch części – pierwsza „Ja, diablica” opisuje przygody w piekle, druga „Ja, anielica” opowiada inną historię, której jeszcze nie przeczytałam. W porównaniu z innymi polskimi dziełami z kręgu anielskiej fantastyki, prezentuje się całkiem nieźle. Nie ma tutaj niejasności językowych, jakie wprowadziła Maja Lidia Kossakowska, ani przesadnie zarysowanych postaci. Jak na początkującą autorkę fantasy, Katarzyna Berenika Miszczuk zasłużyła sobie na solidną czwórkę z plusem.

Ocena: 4+/6

3 komentarze:

  1. Zobaczę, może jak wpadnie mi w ręce to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi się podobała :) Anielica jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo bym chciała przeczytać :)
    Dodaję do blogrolla :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń