Źródło grafiki |
Z
okazji nadchodzącej wiosny postanowiłam odrzucić na moment swój
zaskorupiały dystans do życia i poczytać romans o ładnej okładce.
Rozgwieżdżone niebo i zapewnienia, że „miłość trwa dłużej
niż życie” miały przywrócić mi wiarę w moc przeznaczenia,
które przyciągnie do mnie księcia na białym koniu. Będziemy żyć
długo i szczęśliwie, chyba że okaże się on tak zachowawczym i
irytującym stworzeniem jak Daniel, bohater książki Brashares...
Pomysł
był prosty, a przez to dobry: istnieje reinkarnacja, która wespół
zespół z karmą zapewnia nam kolejkę narodzin. Część duszy
odradza się w każdym wcieleniu, czego oczywiście zwykły
śmiertelnik nie wie. By zapewnić mały zakręt fabularny, musi
pojawić się błąd w systemie: tym błędem jest Daniel –
mężczyzna posiadający świadomość swych poprzednich wcieleń.
Ciekawie zaczyna się robić dopiero, gdy jako mały okrutnik, żyjący
w 541 roku, zabija piękną kobietę. Złośliwe przeznaczenie
postanowiło, że połączy ich na wieki. Dosłownie.
Tajemnicą
nie jest, że piękna nieznajoma będzie powracała w kolejnych
wcieleniach i chcąc nie chcąc Daniel ją pokocha. Bo tak to już
jest, że nasi bliscy pozostają koło nas na zawsze, choć
niekoniecznie w typowych dla siebie rolach. Kobieta wraca jako
arystokratka, sierota, a któregoś razu jako żona złego brata
Daniela. Nasz szlachetny bohater ratuje ją z rąk tego nikczemnika,
czym zaskarbia sobie jej uczucie. Konwenanse nie pozwalają na
połączenie się kochanków, postanawiają więc, że spotkają się
w kolejnym życiu. I tak mijają się przez kolejnych 1500 lat.
Tak
ambitny pomysł zasługiwał na niesamowitą realizację. Jednak nie
doczekał się jej. Autorka nie ma pojęcia o czasach, o których
pisze – a na ponad 300 stronach chciała zaprezentować przekrój
społeczeństw szesnastu wieków. Braki wiedzy historycznej i
obyczajowej próbuje rekompensować analizą osobowości Daniela,
jego rozmyślaniami i tęsknotami. Nuży to czytelnika
niemiłosiernie, akcja (a raczej jej brak) wlecze się setki lat, bez
wyraźnego sensu, jeśli pominąć ten oczywisty – ma doprowadzić
nas do współczesności, w której dzieje się właściwa historia.
Kreacja postaci również nie rzuca na kolana. Sophia – czyli
wybranka Daniela w każdym swym wcieleniu jest piękną i nudną
dziewczyną, która podekscytowana istnieniem kochanka z przeszłości
potrafi porzucić całe dotychczasowe życie i jechać do obcego
kraju szukać wskazówek od swojej inkarnacji. Sam Daniel,
niewzruszony przemijaniem czasu, dopiero po setkach latach postanawia
walczyć o kobietę, którą kocha. Irytuje. Tym, że zjawia się w
życiu obcej kobiety, przekonany, że ta uwierzy w te brednie o
reinkarnacji i miłości trwającej wieki. Tym, że odchodzi, kiedy
robi się trudno, bo przecież ma czas na wszystko.
Brashares
nie popisała się. Nawet jeśli z przymrużeniem oka potraktujemy
nieprawdopodobieństwo historii, a nasz wewnętrzny romantyzm
zagłuszy na chwilę oburzenie wywołane kiepską motywacją i
brakiem wartkiej akcji, to i tak nie spotka nas za to nagroda.
Zakończenie to królestwo banału i naiwności. Ni stąd ni zowąd
pojawia się nieprzyjaciel z przeszłości, próbujący pokrzyżować
plany kochanków. Nagle wkraczamy w wątki niczym z powieści
awanturniczej: porwania, ucieczki, przebieranki i nagłe
odnalezienia. Do gatunkowych inspiracji brakuje tylko statku
kosmicznego.
Powieść
bardzo mnie rozczarowała. Zgodnie z zapewnieniami na okładce
oczekiwałam czegoś w stylu „Żony podróżnika w czasie”.
Dostałam może coś więcej niż przeciętny romans: romans z
aspiracjami. Niestety na oczekiwaniach: zarówno autorki jak i
czytelnika skończyło się.
Ocena 2/6
Recenzja napisana dla portalu:
a mnie się marzy ta książka i na pewno przeczytam, mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńmamy podobne odczucia co do książki. Ta akcja, a w zasadzie jej brak...
OdpowiedzUsuń