piątek, 17 lutego 2012

3. Joanne Harris - Błękitnooki chłopiec


Źródło grafiki
„... to kim jesteśmy na portalu, potrafi się czasem drastycznie różnić od naszego rzeczywistego ja. Dopóki wszystko pozostaje jedynie w sferze wyobraźni, kogo tak naprawdę obchodzi, jakie role odgrywamy? (…) A jednak te gierki, które tak lubimy, są powiązane z podskórnym nurtem prawdy – niewykorzystanymi podkładami pragnienia. Jesteśmy tym, o czym śnimy”1.

Recenzja na okładce próbowała przekonać mnie, że trzymam w rękach niesamowity thriller o szkatułkowej fabule, dzieło absolutnie oryginalne i arcyciekawe. Dałam się przekonać, jednak już po pierwszych kilkudziesięciu stronach było wiadomo, że to nic dobrego. Doczytałam w oczekiwaniu na wielkie bum. Niestety nie doczekałam się.

Przenikanie się mediów to ostatnio modny temat. Internet jako globalna potęga nikogo już nie dziwi, podobnie jak wirtualne życie stawiane na równi z rzeczywistym. Jak w takich wypadkach bywa jego wszechobecność oprócz fali zachwytu, prowokuje także pytania o granice: prywatności, tożsamości, realności. Harris w powieści, skonstruowanej na wzór dialogu między uczestnikami blogosfery, trafia w punkt tego problemu. Na pięciuset stronach kreśli skomplikowane sieci relacji międzyludzkich, tylko po to, by zastanowić się: czym jest prawda w Internecie i czy jest ona w ogóle komuś jeszcze potrzebna.
Czego nie można odmówić powieści to jej wielowątkowości. Wszystkie motywy skupiają się w osobie tytułowego bohatera, opisującego na blogu swoje życie: prawdziwe i to urojone. Mężczyzna w kolejnych zamieszczanych opowiadaniach, przemyca do swojej prozy fakty z przeszłości. Powraca motyw trzech braci i apodyktycznej matki. Trudnego życia z niespełnionymi oczekiwaniami, w cieniu lepszego rodzeństwa i niestabilności własnego charakteru. Wychodząc poza dom, sytuacje dotyczą najbliższego sąsiedztwa: niewidomej dziewczynki ze zdolnościami synestezyjnymi, szalonego profesora, który w starej willi daje schronienie uzdolnionym dzieciom i ich rodzin. Historie przeplatają się ze sobą, a związki przypadkowych postaci wyjaśniają w trakcie lektury. Błękitnooki chłopiec jako król blogosfery jest znany przede wszystkim z upodobania do morderstw dokonywanych na bliższych i dalszych znajomych. Czy to on jest mordercą, czy jedynie spragnionym krwi pisarzem nie jest wyjaśnione, faktem jest, że bohaterowie giną w mniej lub bardziej prawdopodobnych okolicznościach.
Trudno mówić o prostej fabule, bo największym problemem odczytania powieści jest bezustanne mieszanie fikcji i prawdy. Bohater przedstawia na blogu taki stan rzeczy jaki mu się podoba, a brak niezależnego narratora uniemożliwia nam zweryfikowanie podawanych informacji. Dzięki temu nie różnimy się od przeciętnego czytelnika jego bloga: tak jak i ich można nas łatwo zmanipulować, uwierzymy we wszystko.
Autorka pokusiła się również o niecodzienne „smaczki”, które mnie nie przypadły do gustu: pod koniec powieści zmienia się znacząco perspektywa narracyjna: bohater okazuje się nie do końca tym na kogo się kreował. Jeszcze bardziej utrudnia to odbiór. Oprócz tego niestrudzenie powraca motyw zdolności synestezyjnych, ujawniających się u coraz to nowych bohaterów oraz symboliki kolorów. Zakończenie pozostaje otwarte, choć w bardzo słabej formie. Pozostawia nas z pytaniem, kto tak naprawdę był głównym manipulatorem w tej zawikłanej historii.
Jeśli forma powieści miała obrazować poruszane przez nią problemy, to Harris podjęła ciekawą próbę. Niestety nie do końca udaną: wszystko sypie się w niekonsekwencjach, zbyt dużej ilości bohaterów i ich powiązań. Nie jest to książka, którą czyta się jednym tchem, nic tu nie trzyma w napięciu, żaden wątek nie przykuwa mojej uwagi na dłużej. Ma się wrażenie, że autorka trochę przekombinowała na niekorzyść powieści. Poddała w wątpliwość wszystko, co jeszcze przed chwilą brała za pewnik i tym samym zostawiła czytelnika z niczym.

Ocena 2/6
1J. Harris, Błękitnooki chłopiec, Warszawa 2010, s. 410.

Recenzja napisana dla portalu:

2 komentarze:

  1. Szkoda. Nakreśliłaś w recenzji wizję ogromnego potencjału,jaki tkwi w tej książce. Naprawdę szkoda, że autorka nie potrafiła tego wykorzystać.

    ps. wyłącznie filtr antyspamowy, bo ostatnio zrobił się wyjątkowo uciążliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to dawno nie zawiodłam się tak na książce. Miałam wobec niej spore oczekiwania.

      Nie mamy pojęcia gdzie wyłącza się ten filtr. Będę wdzięczna za wskazówkę ;)

      Falka

      Usuń