Ostatni czas nie należał
dla Idy do najłatwiejszych. Pogodzić się z faktem, że jest się
szamanką od umarlaków, to jedno. Wpaść w sam środek
czarnomagicznego kotła, drugie. Duchy mamroczące nad głową,
demony zamieszkujące ciała niedawnych sąsiadów, zmarła ciotka
wygłaszająca tyrady, to stanowczo za dużo jak na jedną kobietę. A
przecież Ida chciała być tylko zwykłą, nudną studentką...
Rodowa tradycja
zobowiązuje, w rodzinie Brzezińskich nikt nie został oszczędzony
przez magiczny dar. Idzie, niechętnie przystającej na taki stan
rzeczy, trafił się talent niezwykły: gdzieś pomiędzy medium i
banshee narodziła się szamanka od umarlaków. Chcąc nie chcąc,
przeprowadza zmarłych na drugą stronę Rzeki. Ale to nic w
porównaniu z wizjami wieszczącymi śmierć poniektórych. Tym
właśnie sposobem przewidziała śmierć Mikołaja, którego, Pech
chciał, zamordowała własnoręcznie. Jakby tego było mało,
obiecała jego żonie, że odprowadzi duszę czarodzieja na zielone
łąki zaświatów. Problem w tym, że dusza Mikołaja zaginęła, a
za niedotrzymane obietnice płaci się najwyższą stawkę.
Niebyt coraz szybciej
zbliża się w okolice Idowej duszy. Jedynym sposobem na jego
uniknięcie jest rozwiązanie zagadki Demona Luster, który więzi
Mikołaja. Brzmi prosto, ale przecież Ida ma koło siebie
nieodzownego towarzysza – Pecha. Za jego sprawą najprostsze
zadania zmieniają się w piękną katastrofę.
|
Demon Luster –
kontynuacja Szamanki od umarlaków, to pozycja która znacząca
wyróżnia się na polskim rynku fantastyki. Z jednej strony
teoretycznie banalny pomysł (medium w tarapatach) z drugiej świetna
realizacja, na którą oprócz kilku ciekawych postaci (Kruchy,
Tekla) i uroczych dziwactw (Łapacz Snów!) składa się przede
wszystkim humor. Ten maskuje nawet fakt, że spora część prozy
Raduchowskiej to zbieranina najróżniejszych motywów i klasycznych
rozwiązań, które czytelnik zna do znudzenia.
Jeśli Szamanka od
umarlaków była powieścią dobrą, której żal było kończyć, to
Demon Luster jest, o dziwo, jeszcze lepszy. Raduchowska wykorzystała
fabułę maksymalnie, naładowała (przeładowała) ją wątkami,
sięgającymi w głąb iście szkatułkowo. Pokomplikowała losy
bohaterów w sposób nie do końca oczywisty. Mimo tego układanka
składa się w spójną całość, a nawet gdyby tak nie było, same
opracowania poszczególnych wątków osobowych robią spore wrażenie.
I choć czasem miało się nieodparte wrażenie, że za dużo tego
dobrego w jednym miejscu, czytało się z nielichą przyjemnością,
przerywaną wybuchami niekontrolowanego śmiechu.
|
wtorek, 11 lutego 2014
M. Raduchowska, Demon luster
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
fajnie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńCiekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuń