piątek, 27 grudnia 2013

A. Kłos, Całkowity koszt wszystkiego




„Mój samochód miał taki sen, że mieliśmy wypadek i on nie mógł mi pomóc. Przewróciliśmy się po prostu i on został ranny. (…) Wóz nie został ranny tak na poważnie, ale leciała mu krew. Więc ja zaczęłam płakać. (…) Od jakiegoś czasu podróżujemy razem i bardzo się z zżyliśmy przez wspólne siedzenie. Nie porzuca się przyjaciół tak łatwo. (…) Zjawili się jacyś ludzie, którzy zamiast nam pomóc, zepchnęli nas jak szmaty na pobocze. (…) Mówię mu już po obudzeniu, nie martw się, ludzie bywają dobry. Ale kto w to uwierzy? Zwłaszcza jak przeżył taką symboliczną śmierć”*.






O demaskowaniu absurdów społecznych współczesności było już sporo w literaturze.”Całkowity koszt wszystkiego” to takie małe pudełko koszmarów codzienności. Ta rozciąga się jednak całkiem swobodnie na rzeczywistość zewnętrzną i wewnętrzną; sny zmieszane z jawą, jawa drażniąca bardziej niż niejedna mara, jeśli podmiot to tylko porzucający klasyczne role i funkcje społeczne. Szukający, czy tylko rejestrujący?

Zacznijmy od tego, że rządzą tu scenki rodzajowe. „Całkowity koszt wszystkiego” to zbiór kilkudziesięciu opowiadań w stylu nieograniczanym tabu językowym i kulturowym. Czytelnik może spodziewać się paru „kurew” i „kutasów”, lesbijskiej miłości i kilku głębszych na dobry sen. („Odchyliłam kołdrę, żeby zobaczyć, jakie ma nogi i zdębiałam. Miałam na sobie białe bokserki, a między nogami kutasa. O kurcze, pomyślałam, tym razem przegięłam”**). Nie ma to rzecz jasna szokować (tak jakby w literaturze mogłoby coś jeszcze nas zaskoczyć), ale zrywać z resztkami intymności, dopełniać studia dosłowności w wyrażaniu emocji. Absurd sytuacji kontra szaleństwo nocy.

Dalej to już tylko obsesja patrzenia i odwracania widoku. Kłos skraca drogę od zdarzenia do zapisu, proza pozbawiona diakrytyki, zapisywana w tramwaju na kawałku starej gazety, dzieje się tu i teraz, podkręca tempo świata, upodabnia literaturę do obiektywu aparatu. Brak tu patosu, a więc i szumnej mitologii samej siebie. Podmiot występujący przeciw rolom kobiecym/męskim i tożsamościowy rozgardiasz będzie kojarzony z uwikłaniem w płeć, choć u Kłos brak litanii gorzkich żali przeciwko patriarchatowi. Bliżej tu do poszukiwania w otoczeniu karykaturalnie wyolbrzymionych kobieco-męskich masek i póz. Szukania głosu dla bolączek „polaczków”, dresów spod sklepu, czy Żyda z Birkenau.

„Jak byłam mała, ćwiczyłam mięśnie z prawdziwymi kulturystami. (...)Romek powiedział, włącz woksa , sobie poćwiczymy i usiedli. (…) Stanęłam na krzesełku, a romek powiedział,więc wziąłem ci ją w tej altance, wiesz w której, na stojąco. Nie było jak usiąść, jej ojciec ma tam grabie. Anetka się paliła, ta suka, bracie. Włącz tego woksa. A ja wciąż słuchałam”**.

Na to wszystko kładzie się opowiadanie (świata i siebie), powtarzanie i oswajanie. Opowiadanie bajek na nocne lęki, przegadywanie rzeczywistości i snów. Język jako zawór bezpieczeństwa, bo rzeczywistość nocna i dzienna okazuje się jednakowo koszmarna. Pozostaje wpisać się w ten komiksowy klimat, a żywa narracja Kłos, choć niczego w świecie nie zmienia, rejestruje jego wycinek. Bez przegadania, dosadnie i niezmiennie absurdalnie.

*A. Kłos, Mój samochód, [w:] tejże, Całkowity koszt wszystkiego, Wrocław 2009
**A. Kłos, Kutas, [w:] tejże, Całkowity koszt wszystkiego, Wrocław 2009
**A. Kłos, Altanka, [w:] tejże, Całkowity koszt wszystkiego, Wrocław 2009

Za książkę dziękuję wydawnictwu 
 i portalowi 


czwartek, 26 grudnia 2013

S. Szczepańska, Płaski koń

„Dawno donikąd nie jechałem. Może dlatego, że miałem dokąd pójść. Ale nie miałem gdzie zostać. Nie interesują mnie już wasze historie. Szukam pomówienia z kimś, kto ma oczy, uszy, myśli, usta, czucie. Kto wie, gdzie się zaczyna i kończy, gdzie jego trwanie jest mgliste, a gdzie wyraźne. Szukam pomówienia, bo daleki już jestem od posłuchania”*.

Proza (poetycka?) Szczepańskiej mieści się w Pomiędzy. Między fabułą i resztkami sennych majaków siłą napędową świata staje się medium języka. Ten, z jednej strony przysłania sensy, gubi wątki w gęstej metaforyce, z drugiej tworzy naddatek znaczeń.

„Płaski koń” to 9 krótkich tekstów dziejących się gdzieś na obrzeżach rzeczywistości i ułudy, z bohaterami bez tradycyjnych znamion tożsamości. Do zwyczajności dokopać można się tu jedynie poprzez warstwy słów. Nie będzie to łatwe. Szybciej doświadczymy marszu słoików, ataku nagich starców, zaklinowania pokojówek w bawialni, nieba patrzącego prosto w oczy. Warstwa pierwsza to w istocie metafora.

Kundera pisał gdzieś, że metafory to zjawisko wielce niebezpieczne**. Szczepańska nie traktuje jego ostrzeżenia zbyt poważnie i za metodę pisarską obiera gry słowne ponad fabularnością. Bardzo gęste teksty tworzy między innymi budowanie zdarzeń na rozbijaniu związków frazeologicznych traktowanych dosłownie („Nie czytam między wierszami, ponieważ nie ma już poezji”***). Odżegnując się od racjonalności, tak traktowany język otwiera się na wszechświat możliwości. Nie zawsze wykorzystanych. Proza Szczepańskiej jest nierówna i mocno fragmentaryczna. Debiut często balansuje na granicy banału/bełkotu, choć mocno chcę wierzyć, że pisanie autorki nie jest jedynie wyciąganiem słów z kapelusza.

Zakładając, że na ostateczny kształt dzieła literackiego każdorazowy wpływ ma czytelnik, możemy uznać „Płaskiego konia” za raj nadinterpretatorów. Pierwsze czytanie otumania językiem. Każde kolejne wydobywa nowe sensy. Im głębiej w tekst tym lepiej, bo choć proza Szczepańskiej nie jest dla wszystkich (zarzut bełkotu) ma szanse dotrzeć do co cierpliwszych. Tych zauroczy chociażby krajobraz Febry i Kombinatu, ni to zewnętrzny, ni wewnętrzny:

„Spędzając noce w Kombinacie, bywałem obciążony cudzymi snami. Kleiły się do mnie pod powiekami, tworzyły smutne błonki i prosiły o fuzję. Zimą rodziło się ich najwięcej, wszystkie były nieopierzone i rozpaczliwie mi bliskie, włączałem je więc w swoje cynamonowe szlaki metaboliczne. W ten sposób sennie indukowany smutek udawało mi się omijać w nieprzychylnej rzeczywistości. Nad ranem budził mnie śmiech, pierwszy dowód niepoczytalności. O świcie wszystko uciekało od śmierci i udawało życie”****.

Niejednoznaczność wytworzona zabiegami językowymi naznacza styl Szczepańskiej oniryzmem. Niemożność dotarcia do sedna tekstu budzi przyjemny niepokój odbiorczy, drażniący i zapadający w pamięć. Całość jest męcząca, często przegadana, ale niewątpliwie interesująca i językowo mi bliska. Jakkolwiek porozrywane i niedopowiedziane historie są kolejnym objawem literackiego (ludzkiego) Pomiędzy. Jeśli więc to kolejna katastrofa, to czemu nie piękna jak tym razem.

*S. Szczepańska, Pomówienia, [w:] tejże, Płaski koń, Wrocław 2011
** „Metafory są rzeczą niebezpieczną. Z metaforami nie należy igrać. Miłość może się narodzić z jednej metafory” (M. Kundera, Nieznośna lekkość bytu)
*** S. Szczepańska, Febra, [w:] tejże, Płaski koń, Wrocław 2011
**** S. Szczepańska, Kombinat, [w:] tejże, Płaski koń, Wrocław 2011

Za książkę dziękuję wydawnictwu
oraz portalowi:


wtorek, 17 grudnia 2013

M. Tabaczyński, Widoki na ciemność






"O czymkolwiek bym tu nie próbował pisać (…) chciałbym pisać o widoku na ciemną szarość. Widok na ciemność nie jest monotonny. W tej ciemności błyskają dwa wybauszone świecidła i sypie się zewsząd grad ognistych much. Widok na ciemność to jest widok na chaos. A widok na chaos ma w naszym świecie silny walor wszechobecności. Jeżeli z czymś warto walczyć, to może ze statycznością. (…) On, ten świat, jest chaotyczny. Świecidła, goniące nie wiadomo dokąd wiedźmy, wreszcie, grad ognistych much...*


Zakładając we wstępie pisanie wbrew statyczności z jaką objawia się powierzchowna warstwa rzeczywistości, Tabaczyński otwiera przed sobą przestrzeń złożoną z niewypowiedzianego (niezauważalnego, albo zwyczajnie pomijanego w codziennym oglądzie świata). Mamy więc podmiot obserwujący, ciało odczuwające i zapisujące owe doznania, kontra rzeczywistość wyraźnie rozdzielającą się na dwie strefy. Po pierwsze mitycznego dzieciństwa. Po drugie nadmiernej całej reszty. Na nie z kolei kładą się klasyczne bieguny wartościowania: ciało i duch, użyte jednak w nowej konfiguracji.

Dla formalności należy dodać, że „Widoki na ciemność” to zbiór eseistyczny, tematycznie szeroki i na pierwszy rzut oka, zupełnie przypadkowy. Obok wspomnień z dzieciństwa znalazło się tu miejsce dla szkiców o Brechcie, komedii romantycznej, dekonstrukcji spamu erotycznego, w końcu adoracji maszyny do pisania. Wszystko bogate intertekstualnie: od Barthes'a po Muminki, językowo poprawne i przyjemne w odbiorze. Na dodatek okazać się może, że każdy z elementów zbioru znajduje się na właściwym miejscu, bo trzeba być niezłym ignorantem, by nie zauważyć słów kluczy, które raz po raz powracają w tekstach.

Wspomniane zwielokrotnione dychotomie, według których dzieli się rzeczywistość podmiotu, przebiegają klasycznym podziałem: dzieciństwo-dorosłość, cielesność-duchowość. Tym razem jednak w miejsce negowanego ciała wpisuje się abstrakcja. Charakterystyczna dla dzieciństwa namacalność łączy się ze wspomnieniami doświadczeń czysto fizycznych: zapach drewna w starym maglu, widok kurzu wirującego w świetle przekazują minimum treści a zaskakują intensywnością.

 Dzieciństwo staje się przestrzenią wypełnioną obrazami i czynnościami. W odróżnieniu od dorosłości: gęstej od rzeczy, przepełnionej przedmiotami i faktami, które w natłoku zacierają się i tracą na znaczeniu, są rozmyte, abstrakcyjnie bezsensowne, nieważne. Jedyną szansą na zbliżenie się do niej ma dać język.

Nazywanie, a więc namacalne ustanawianie istnienia, ma umocnić nowy świat, w którym jedynym aktem społecznego rytuału są zakupy, a wspomnienia są bardziej materialne niż rzeczywistość dziejąca się za rogiem. Ratunek w języku jest przede wszystkim ratunkiem samego aktu pisania: wspomnienie maszyny do pisania, zapisującej słowa w chwili ich tworzenia, staje się szansą na zachowanie namacalności. Ciało kontra oderwanie od niego, doświadczanie rzeczywistości poprzez ciało kontra szum informacyjny, prawda kontra epidemia sztuczności. Jest diagnoza, może nawet i wyjście ewakuacyjne. To jednak okazuje się zajęciem wstydliwym i niegodnym, kto to widział pisać o pisaniu.

„Widoki na ciemność” nie są zbiorem oczywistym, a próba jednoznacznej (nad)interpretacji wydaje się w ich wypadku nie tyle szkodliwa, co niemożliwa. Pamiętając, że ciemność jest pulsującym chaosem, o tyle strasznym co interesującym, warto spojrzeć na nią przez pryzmat Tabaczyńskiego. Okazuje się niespodziewanie, że ma on „ten sam widok – co ja, na ciemność”. Co nastraja całkiem melancholijnie**.


*M. Tanaczyński, Widoki na ciemność, Wrocław 2013, s. 5-6.
**T.Bernhard z motta do „Widoków na ciemoność”

Za książkę dziękuję wydawnictwu 

 oraz portalowi


Ogólnopolska Zbiórka Darów Kulturalnych


„Pamiętacie Bajkę O Dziewczynce Z Zapałkami? Te Święta Dla Wielu Nie Muszą się tak Skończyć!”

Pomimo, iż Unia Europejska jest jednym z najbogatszych rejonów na świecie, to 17% Europejczyków ma tak ograniczone dochody, że nie może zaspokoić podstawowych potrzeb życiowych.
„Wykluczenie społeczne”, podobnie jak „społeczeństwo obywatelskie”, jest obecnie najpopularniejszym i najczęściej używanym terminem w sferze działalności organizacji pozarządowych, socjologii, polityki społecznej. Wykluczenie jest odmieniane przez wszystkie przypadki, na walkę z nim wydawane są miliony złotych (w skali świata miliardy dolarów) tymczasem nic się nie zmienia, wręcz przeciwnie, osób wykluczonych jest coraz więcej i to nie tylko w Polsce, ale na całym globie.” * (Marcin Janasiak)
Podzielmy się tym co mamy, wiedzą zapisaną w książkach, mamy ich tak wiele… I z wielu już dawno wyrośliśmy… Podzielmy się wiedzą i szczęściem, które nam te twory przyniosły, nie bądźmy obojętni… Podarujmy w te święta książkę ukochanym, bliskim, podzielmy się Naszym szczęściem z obcymi, którzy go jeszcze nie zaznali…

W oparciu o decyzję Ministra Administracji i Cyfryzacji o numerze 426/2013, w przedświątecznych okolicznościach mikołajowych i gwiazdkowych, Stowarzyszenie Sztukater ogłasza ogólnopolską zbiórkę książek oraz darowizn, które zostaną przekazane placówkom zajmującym się walką z wykluczeniem społecznym . Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych a w tym szczególnym okresie zdziałamy cuda…

Dzięki Waszej pomocy i przy Waszym wsparciu postanowiliśmy w te święta obdarować wiele placówek, których do tej pory nie stać było na stworzenie obszernych miejsc kulturalnych zwanych księgozbiorem podręcznym. Miejsc w których dawne historie literackich bohaterów ożywają na nowo, miejsc w których rzeczywistość roztacza nowe horyzonty, miejsc, w których w te święta na wielu twarzach chociaż na chwile zagości uśmiech… Nie bądźmy obojętni wobec naszych bliźnich, podzielmy się również z nimi chwilami naszych literackich uniesień, kulturą i historią zapisaną w skarbnicach wiedzy, zwanych książkami…

Pamiętajcie o życzeniach świątecznych, do każdej paczki prosimy o dołączenie kartki świątecznej z odręcznie wypisanymi życzeniami (bez danych osobowych adresata, z dedykacją), która w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia zostanie przekazana osobom bezdomnym w schroniskach. Ten szczególny gest pozwoli im również poczuć magię świąt i choć na chwilę stać się częścią Waszych rodzin… Wspomóżmy bliźnich słowem pisanym, życzmy Im spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia…

Co zbieramy?
*Książki ( wszelkiego typu, każdej ilości i tematyki… nie muszą być nowe!)
*Pieniądze (Dzięki dobrowolnym wpłatom ufundujemy wyposażenie wnętrza, w którym będzie znajdywał się księgozbiór, każda kwota się liczy!)
*wszelkiego typu artykuły biurowe (kredki, mazaki i co wam tylko przyjdzie do głowy!)
*oraz wszelkiego typu produkty (materiały), które wspomogą przeprowadzenie akcji

Ważne terminy:
Zbiórka darów trwa do 01 grudnia 2014!
Rozdysponowanie darów co kwartał!
Oficjalne rozliczenie zbiórki 10 grudnia 2014!

Podoba Ci się akcja, chcesz się przyłączyć? Opublikuj na swojej stronie plakat i info o akcji, zaproś znajomych, tak nie wiele wysiłku kosztuje a tak wiele znaczy!


Jak przekazać dary?
Wystarczy nadać paczkę z zawartością w środku na adres korespondencyjny poniżej.
Na stronie http://sztukater.pl/stwowarzyszenie.html na bieżąco będziemy informować o darach oraz ich ofiarodawcach!
Adres Korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
Z dopiskiem: „Święta z Książką”
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68

Jak przekazać wpłaty pieniężne?
Wystarczy przelew, każda kwota się liczy…
Akcja: „Święta z Książką”
konto bankowe: Bank Millennium SA
03 1160 2202 0000 0002 2944 5132
tytułem: „Święta z Książką”

Adres korespondencyjny:
Stowarzyszenie Sztukater
skr. pocz. Nr 6
50-950 Wrocław 68
tel. 791566675
email: info@sztukater.pl
www.sztukater.pl